Goście, jedni z kandydatów do awansu, przyjechali do Radomia po komplet punktów, który był im niezbędny do dalszej walki o promocję. Przez pierwszy kwadrans grali, jak na faworytów przystało. W 18. minucie uderzał mocno Nowosielski, został zablokowany, ale dobijał z kilku metrów Michał Bojek, nie dając szans bramkarzowi rywali. 5 minut później słabą interwencją popisał się Paweł Młodziński - piąstkował piłkę wprost pod nogi rywala, który bez zawahania uderzył z całej siły i wyrównał. Tymczasem akcja Kamila Czarneckiego z 41. minuty ponownie otworzyła drogę do bramki Lechii. Podanie od napastnika w środek pola karnego wykorzystał Dominik Leśniewski.
Broń Radom - Lechia Tomaszów Mazowiecki




Po zmianie stron goście znów przeważali. Jedna z wielu groźnych sytuacji zakończyła się golem Marcina Mireckiego w 56. minucie i było 2:2. Wtedy szczęście uśmiechnęło się do Broniarzy. Goście po rzucie wolnym sami trafili do swojej bramki, a gdy sześć minut później Czarnecki i Nowosielski stworzyli przewagę w kontrze, ten drugi strzelił gola na 4:2. Była to 69. minuta i zanosiło się na sensację. Radość nie trwała długo, bo w 74. minucie kontaktowego gola strzelił Kamil Szymczak, a w 83. tuż przed polem karnym faulował Dawid Sala. Obrońca Broni ujrzał czerwoną kartkę, a Łukasz Matuszczyk bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego pokonał Młodzińskiego. W końcówce było bardzo nerwowo, nie brakowało kontrowersyjnych sytuacji, ale wynik nie uległ już zmianie.
Przed radomskim zespołem jeszcze dwa mecze do końca sezonu. Na wyjeździe z Wartą Sieradz w środę (1 czerwca) oraz u siebie z Sokołem Aleksandrów Łódzki, 4 czerwca (sobota).
Broń Radom - Lechia Tomaszów Mazowiecki 4:4 (2:1)
Broń: Młodziński - Jakubczyk, Więcek, Kupiec, Wicik, Leśniewski, Dziubiński, Sałek, Bojek, Czarnecki, Nowosielski















