W minioną środę na portalu X (dawniej Twitter) dziennikarz Sebastian Staszewski (współpracujący m.in. z Meczyki.pl) poinformował, że z jednego z treningów Radomiaka "podobno zszedł wściekły Maurides".
Na konferencji prasowej przed meczem z Wisłą Płock zapytaliśmy szkoleniowca o tę sytuację.
- W ostatnich dniach pojawiło się sporo informacji, które po prostu nie są prawdziwe. Chciałbym oddać szacunek nie tylko Mauridesowi, ale wszystkim zawodnikom. Przed konferencją rozmawiałem z Mauridesem, zapytałem, czy mogę o tym powiedzieć publicznie i wyraził zgodę, dlatego mogę to wyjaśnić. Noc przed tym treningiem Maurides musiał pilnie pojechać z żoną do szpitala ze względów zdrowotnych. Następnego dnia przyszedł na trening, ale wiadomo, że każdy z nas w takich momentach ma różne emocje. Nie był w najlepszym nastroju. Porozmawialiśmy jeszcze przed zajęciami, a w trakcie treningu podszedł do mnie i zapytał, czy może wyjść wcześniej. To są normalne, ludzkie sytuacje. Wszyscy mamy swoje prywatne sprawy i czasem wpływa to na nasze samopoczucie. Maurides zachował się jednak bardzo profesjonalnie. To zawodnik z dobrym podejściem, który ma świetne relacje z drużyną - relacjonował Joao Henriques.
Szkoleniowiec podkreślił też, że cały zespół w tym tygodniu trenował bardzo dobrze, a atmosfera w drużynie jest pozytywna. - Dzisiaj również mieliśmy zajęcia na boisku przy ulicy Struga i każdy, kto by przyszedł, mógłby zobaczyć, że atmosfera jest naprawdę bardzo dobra. Mamy tu fantastyczną grupę ludzi, dorosłych mężczyzn, którzy się szanują. To jest bardzo ważne. W ostatnim czasie padło wiele kłamstw, które zawodnicy też odbierają jako brak szacunku. Bo to nie pierwszy raz, kiedy ktoś pisze rzeczy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, często po prostu dlatego, że nie ma nic innego do powiedzenia. Na wspomnianym treningu byliśmy tylko my: sztab i zawodnicy. Nikt z zewnątrz tam nie był. Czasem ktoś coś gdzieś usłyszy, coś mu się wydaje, a później powstają takie historie. Tymczasem my naprawdę mamy świetną grupę profesjonalistów, którzy wiedzą, co robią, ciężko pracują i szanują siebie nawzajem. Klub może być z nich dumny, bo tworzą fantastyczny zespół i atmosferę, za którą wszyscy jesteśmy wdzięczni - mówił trener Zielonych.
Henriques odniósł się również do pojawiających się w mediach spekulacji dotyczących jego przyszłości przy Struga.
- To normalne w piłce. Trenerów na świecie jest znacznie więcej niż klubów, więc naturalne, że zawsze jest jakaś „kolejka” ludzi gotowych do pracy. To, że się o tym mówi, też jest normalne, choć często te komentarze pojawiają się bez żadnej wiedzy. Podam przykład z najwyższego poziomu. Liverpool, jeden z największych klubów na świecie, ma 133 lata historii. Ilu trenerów prowadziło ten klub przez ten czas? Dwudziestu. I teraz, gdy obecny szkoleniowiec Arne Slot przegrał cztery mecze, nikt tam nie mówi o zwolnieniu. Ani dziennikarze, ani kibice nie podważają jego pracy, nikt nie traci zaufania do projektu. To jest kwestia kultury. Tam patrzy się długofalowo, liczy się wizja, rozwój, proces. Wyniki są częścią drogi: raz lepsze, raz gorsze. Tutaj w Polsce jest inaczej. Ludzie są przyzwyczajeni, że trenerzy zmieniają się często, i te zmiany rzeczywiście się dzieją. Dlaczego? Tego już nikt dokładnie nie wie, ale taki jest mental. My mamy ostatnio dwie wygrane, remis i jedną porażkę, więc trudno mówić, że jesteśmy zespołem, który regularnie przegrywa. Ale wiem, że to też część futbolu, część tej kultury. W moim kraju, w Portugalii, jest podobnie: jak się wygra — super, jak się zremisuje — jeszcze w porządku, ale jak się przegra — to od razu jest temat zwolnienia trenera. Jestem do tego przyzwyczajony. Skupiam się na swojej pracy. Zawsze powtarzam: śpię spokojnie, robię wszystko najlepiej, jak potrafię. Czasami wyniki są lepsze, czasami gorsze, ale celem zawsze jest rozwój zespołu i jak najlepsza gra. - powiedział Henriques.
Przypomnijmy, że kolejny mecz ligowy Radomiak rozegra w poniedziałek, 27 października. O godz. 19 Zieloni podejmą Wisłę Płock, a klub na meczu będzie świętował jubileusz 115-lecia.















Napisz komentarz
Komentarze