Radomiak Radom w piątej kolejce PKO BP Ekstraklasy przegrał u siebie z Jagiellonią Białystok 1:2.
Jednym z głównych aktorów tego spotkania był niestety sędzia Wojciech Myć. Dobry arbiter, to ten, który nie rzuca się w oczy. Sędzia z Lublina w niedzielę na pewno takim nie był. Swoimi decyzjami zamiast uspokajać sytuację na boisku, to jeszcze mocniej ją zaogniał. Trener Radomiaka, Joao Henriques, nie przeszedł wobec tego obojętnie.
Swoją wypowiedź na pomeczowej konferencji prasowej zaczął od informacji, że nie będzie odpowiadał tym razem na pytania zgromadzonych dziennikarzy. - Na początek chcę państwa przeprosić. Dziś przedstawię tylko swoją opinię - powiedział.
- Dziś wydarzyło się coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca w Ekstraklasie. Sam jestem ojcem, mężem, mam dzieci i starszych rodziców. Nie mogę pozwolić, żeby brak szacunku dotykał mnie, moich zawodników i cały klub. Wszyscy w Radomiaku są rodziną. To, co zrobił arbiter, było bardzo poważne i przekroczyło granice, które powinny obowiązywać w profesjonalnym sporcie. Od samego początku meczu zachowanie sędziego wobec nas różniło się od tego, jak traktował piłkarzy i trenera Jagiellonii. Zespół z Białegostoku nie potrzebuje takich rzeczy. To świetna drużyna, grająca dobry futbol, z bardzo dobrym trenerem. Oni wygrywają dzięki jakości, a nie przez takie sytuacje, jakie widzieliśmy dziś - kontynuował trener Henriques. - Jesteśmy bardzo smutni, bo nie zasłużyliśmy na takie traktowanie. Widziałem, jak byliśmy traktowani przed meczem, w trakcie i po końcowym gwizdku. Powiem szczerze: nigdy nie będę szanował tego sędziego. Dziś pokazał, że jego zachowanie nie ma nic wspólnego z profesjonalizmem. To, co robił, odbiegało od standardów, które powinny obowiązywać na tym poziomie - dodał.
Szkoleniowiec Zielonych odniósł się też do swoich słów po poprzednim przegranym meczu z Koroną Kielce, gdzie sędzia Paweł Raczkowski podyktował, jego zdaniem, dyskusyjnego karnego. - Oczywiście, błędy w piłce są częścią gry. W poprzednim meczu też był karny, który był dużą wątpliwością i to zdecydowane miało wpływ na przebieg tamtego spotkania i rezultat końcowy. Wtedy powiedziałem na konferencji pomeczowej, że to był błąd i one się zdarzają. Ja też je popełniam jako trener. Ale to, co wydarzyło się dzisiaj, to nie była kwestia jednej czy dwóch złych decyzji. Ja tak naprawdę nie wiem czy on w ogóle jest profesjonalnym sędzią. To, w jaki sposób zachowywał się od początku do końca, odbiega od profesjonalizmu. Nie zasłużyliśmy na traktowanie w taki sposób. Chcę bronić swojego zespołu i swojego klubu. Dlatego stoję tutaj przed państwem. Moi zawodnicy wykonali fantastyczną pracę, bardzo dobrze przygotowali się do meczu, walczyli przez pełne 90 minut. Niestety, nie pozwolono nam, żeby ten wysiłek przełożył się na wynik - kontynuował Henriques.
W piątek Radomiak rozegra kolejny mecz ligowy, tym razem z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, również przy Struga 63. - Zrobimy wszystko, by ten mecz wyglądał jak najlepiej. Ale chcemy jednego: sprawiedliwości. Oczekujemy równego traktowania. Tak w życiu, jak i w piłce każdy chce być traktowany sprawiedliwie. Tego oczekuję ja, moi piłkarze i cały klub. Po dzisiejszym meczu arbiter szybko uciekł z boiska, a my zostaliśmy z konsekwencjami jego decyzji. On po prostu jedzie dalej, a my musimy zmierzyć się z tym, co się wydarzyło. Dlatego jestem tutaj. Żeby pokazać twarz i jasno powiedzieć: nie możemy pozwolić, aby takie sytuacje się powtarzały. Jeżeli będziecie pytać o to, co ten pan robił przed meczem i podczas niego, to proszę bardzo, ale jeszcze nie teraz, nie dziś. To, co wydarzyło się dzisiaj, było naprawdę poważne. Nie zasłużyliśmy na takie traktowanie i nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego - grzmiał na konferencji prasowej trener Joao Henriques.
A Wy jak oceniacie pracę arbitra? Zagłosujcie w ankiecie pod tekstem!

















Napisz komentarz
Komentarze