Dwie uczennice klasy szóstej Publicznej Szkoły Podstawowej nr 2 im Hansa Christiana Andersena w Radomiu zostały finalistkami Kuratoryjnego Konkursu Polonistycznego. Adrianna Jasiuk i Karolina Bińkowska do zmagań konkursowych przygotowywały się pod okiem polonistki Hanny Gniewek.
- Byłyśmy zwalniane z niektórych lekcji, aby na zajęciach indywidualnych z panią powtarzać materiał. Bardzo dużo czasu spędziłyśmy w ferie na przygotowaniach do konkursu – wyjaśnia Adrianna
Konkurs odbywał się w trzech etapach szkolnym, rejonowym i wojewódzkim. Dziewczęta musiały rozwiązać test składający się z pytań otwartych i zamkniętych oraz napisać wypracowanie. Ich trud się opłacił, bowiem obydwie dostały się do finału, Karolina natomiast została laureatem tegoż konkursu.
- Tytuł laureata zwalnia z testu kompetencji na koniec roku oraz daje możliwość wybrania sobie gimnazjum, które jest zobligowane przyjęcia zwycięzcy konkursu. Wygrana daje również ocenę celującą z języka polskiego na koniec roku – z uśmiechem wyjaśnia Karolina.
Sukces Adrianny zapewne również zostanie doceniony wysoką oceną z języka polskiego oraz wpisaniem osiągnięć na świadectwie. Dziewczęta jeszcze nie wiedzą, kim chcą zostać w przyszłości, tę najbliższą wiążą jednak z językiem polskim, dlatego gimnazjum będą wybierały pod kątem klas profilowanych, które pozwolą rozwijać im ich pasję i umiejętności.
Prezentujemy opowiadanie Karoliny Bińkowskiej (na zdjęciu)
Jupi!!! Nareszcie spadłam! Wreszcie czuję błogi powiew wiatru. Mogę tańczyć i wirować w powietrzu. Chyba zaraz rozpłynę się ze szczęścia! W moich ustach brzmi to trochę śmiesznie. Tak długo czekałam na tę chwilę, że tracę głowę. Nie wiecie dlaczego?! O Śniegowa Kulo, gdzie moje maniery, zapomniałam się przedstawić! Kultura przede wszystkim!
Nazywam się Błyskotka. Jestem zimową śnieżynką. Mieszkam na ulicy Grudniowej, w chmurze dwadzieścia cztery. Moje siostry i bracia, z numerów wcześniejszych przez kolejny rok nie zaznają radości, która teraz przepełnia moje serce. Kolejne trzysta sześćdziesiąt sześć dni oczekiwania, nieszczęśnicy. Ale dosyć biadolenia. Opowiem Wam jak trafiłam na Ziemię.
Gdzieś na Mazowszu żyje Julka i Bartek. To dobre dzieci. Pomagają innym, dobrze się uczą. Rodzice bardzo troszczą się o swoje pociechy, dbają, by nie brakowało im niczego. I wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nie….. brak śniegu w grudniu tego roku. Dzieciaki od dawna zaplanowały białe szaleństwo, jazdę na łyżwach i nartach. Niecierpliwie śledziły prognozę pogody na różnych kanałach telewizyjnych, ale nic nie wskazywało na opady. Był grudzień, a śniegu ani deka. W sobotni poranek Julka spytała:
- Bartku, czy wiesz skąd się bierze śnieg? Kto go zrzuca z góry?
- Pewnie, że wiem. Nie pamiętasz, jak mama czytała nam o Królowej Śniegu? To ona jest strażniczką zimy.
- Myślisz, że o nas zapomniała? I to dlatego nie mamy z czego lepić bałwana?
-Nie, ona nie zapomina. Musi być jakiś inny powód, ale kto wie jaki…
- A może odnajdziemy ją i zapytamy, co się dzieje?
- Tak, to świetny pomysł. Zadzwoń po taksówkę i poproś prosto do pałacu Królowej Śniegu.- Roześmiał się chłopiec i poklepał młodszą siostrę po głowie.
- Jeśli się tam ze mną wybierzesz, oddam ci moje kieszonkowe i pozwolę grać na komputerze przez cały tydzień.
- Dorzucisz jeszcze czekoladki i idziemy zaraz. –Oczywiście siostra zgodziła się. Podśpiewując szykowała się do drogi. Spakowała kanapki, termos z herbatą i trochę słodyczy. Bartek w duchu podśmiewywał się z Julki. Nie wierzył w istnienie Królowej Śniegu. Postanowił, że zabierze siostrę na radomski rynek, pospaceruje chwilę wokół zamku królewskiego wzniesionego w XIV w. przez Kazimierza Wielkiego i po godzinie marszu będzie szczęśliwym posiadaczem czekoladek, podwójnego kieszonkowego i komputera. Nie wiem w zasadzie, co ludzie widzą w tej czekoladzie? Co innego lody. Dzieci ucałowały rodziców i oznajmiły, że wychodzą na spacer.
- Opiekuj się siostrą!- Zdążyła krzyknąć mama, nim drzwi zatrzasnęły się za nimi. Julka była tak podniecona, że przez cały czas nie zamykała jej się buzia. Dopytywała brata, czy widział już królową, czy wie, gdzie mieszka, ile jeszcze będą szli. Znużony chłopiec po drugiej setce pytań przestał na nie odpowiadać. Złapał siostrę mocniej za rękę i przyspieszył kroku. Gdy dochodzili do zamku, Bartek odwrócił się, uniósł wymownie prawą dłoń i rzekł:
- Oto twój cel. Pałac Królowej Śniegu.- Patrzył na twarz siostry i nie wierzył własnym oczom. Źrenice Julki były szerokie niczym piłeczki, a usta otworzyły się w ogromnym uśmiechu. Dziewczynka stała jak zaczarowana. „Jak można cieszyć się z takiego widoku?” pomyślał i w tej chwili spojrzał przez lewe ramię. Na miejscu królewskiego zamku stał pałac. Jego trzy wierze skrzyły się w blasku grudniowego słońca. Spadziste dachy pokryte były szronem. Niezliczone ilości okien mieniły się kolorami tęczy. Droga do pałacu wiodła przez most zdobiony lodowymi rzeźbami. Widok był tak oszałamiający, że Bartkowi zaparło dech w piersiach. Z otwartymi buziami dzieci wkroczyły do zamku. Mijając kolejne komnaty dotarły do pięknej sali. Na ogromnym tronie siedziała zmartwiona Królowa. Miała smutne spojrzenie i cierpiący wyraz twarzy.
- Czego chcecie?- Spytała ledwie słyszalnym głosem.
- Jestem Julia. Mieszkam tu niedaleko. Przyszłam spytać Waszą Wysokość, dlaczego nie ma jeszcze śniegu.- Powiedziała nieśmiało dziewczynka.
- Dlaczego nie ma śniegu??!! Mnie o to pytacie? To WY jesteście wszystkiemu winni.- Krzyknęła kobieta.- Nie wiecie, że każdy płatek śniegu to dobry uczynek, miłe spojrzenie, uśmiech, pomocna dłoń wyciągnięta do nieznajomego? Nie wierzycie, że dobro zawsze zwycięża. Staliście się tacy cyniczni, bezduszni i egoistyczni, że powstrzymaliście opady śniegu.
- Ale ja nie chciałam zrobić nic złego - posmutniała Julka.
- Ty nie kochanie, -powiedziała łagodniejszym tonem Królowa – ale większość ludzi ma skamieniałe serca. Myślą tylko o sobie. Ich świat kończy się na czubku własnego nosa.
- Czyli nie będzie zimy? Takiej z sankami i bałwankiem? – Spytała nieśmiało dziewczynka.
- Niestety nie mogę wam pomóc.- Rzekła Królowa i wyszła z komnaty. Zmartwione dzieci udały się w drogę powrotną. Julka nie podskakiwała już i nie szczebiotała wesoło. Maszerowali w milczeniu. Słowa Królowej Śniegu głęboko zapadły w serce Bartka. „Bezduszni, egoistyczni, cyniczni.” To nie może być prawda. Gdy doszli do domu, chłopiec szybko włączył komputer. Wpisał hasło i zalogował się na Facebooka. Do wszystkich znajomych wysłał wiadomość o treści: „ Musimy pomóc zimie. Wystarczy jeden, najmniejszy gest dobroci, a świat stanie się bielszy.” Koledzy bardzo chętnie podjęli wyzwanie. Przesyłali informacje otrzymane od Bartka każdemu, kogo znaleźli w Internecie. W ruch poszły także telefony komórkowe. Julka namówiła rodziców by poszli z nią rozwieszać własnoręcznie wykonane ogłoszenia. Na budynkach, przystankach, słupach zawisły dziecięce plakaty, które swą prostotą kruszyły kamienne serca. Łańcuszek dobroci co chwilę zyskiwał nowe ogniwo, którego autorem była mała, niewinna istotka. Ludzie zaczęli zauważać słabszych i pomagać im. Na ulicach widać było coraz więcej uśmiechniętych twarzy. Z godziny na godzinę, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, świat stawał się lepszy. Śniegowa akcja oplotła Ziemię, niczym winorośl dębową tyczkę.
Nadeszła wigilia. Niestety ulice były szare. Pomimo starań nigdzie nie było śniegu. W domu Bartka i Julki panował świąteczny nastrój. Dziewczynka wyczekiwała pierwszej gwiazdki, by móc zasiąść do kolacji i nerwowo biegała od okna do okna. W pewnej chwili…..
Tę część historii już znacie. Jej oczom ukazałam się ja. Miałam ochotę usiąść na jej piegowatym nosku i podziękować za spełnienie mojego marzenia. Myślicie, że to głupie pragnienie? Mylicie się. Nie trzeba obdarować bliźniego bogactwem, by był szczęśliwy. Czasami dobre słowo, uśmiech, rada, bądź sama obecność jest warta więcej niż wszystkie kosztowności tego świata. Bo jak to mówią: „ Człowiek jest tyle wart, ile może dać drugiemu człowiekowi.”














