
Najnowszy model włoskiej marki nie trafił jednak w ręce Polaka. Nabywcą egzotycznego auta okazał się pochodzący z Wiednia, Austriak. Egzemplarz, który zakupił posiada biały, perłowy kolor oraz czarne, kontrastujące z nadwoziem alufelgi.
Aventador to auto z pierwszej ligi samochodów sportowych. Łącznie zostanie wyprodukowanych zaledwie 4 tysiące egzemplarzy. Napęd na cztery koła, 700 KM i maksymalny moment obrotowy sięgający 690 Nm nie pozostawiają wiele do życzenia. To bolid dostosowany do ruchu ulicznego. Na uzyskanie pierwszej setki Aventador potrzebuje zaledwie 2,9 sekundy, a 200 km/h pojawia się na liczniku po niecałych 9 sekundach. W uzyskaniu takich osiągu silnikowi pomaga zautomatyzowana, siedmiobiegowa skrzynia biegów. Mimo iż posiada tylko jedno sprzęgło, zmiana biegów odbywa się w trakcie jedynych 50 milisekund.
Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z surową maszyną, jak w przypadku sportowych modeli jeszcze jakiś czas temu. Na pokładzie Aventadora znajdziemy w zasadzie wszystkie współczesne systemy i akcesoria podnoszące komfort jazdy. To wszystko tak na wszelki wypadek, bo prawdopodobnie znaczna część właścicieli „wściekłego byka”, np. zamiast dźwięków płynących z radia wybierze pewnie te wydobywające się z 12-cylindrowego silnika.
W przypadku takich samochodów, jak ten raczej nie powinno się mówić o spalaniu, jednak skoro Lmaborghini takie dane podaje to czemu nie. Średnie spalanie, według producenta wynosi 17,2 l/100km. Jeżeli auto będzie poruszać się tylko w mieście, zużycie wzrośnie do 27,3 litra - oczywiście według producenta. Jak widać ani spalanie, ani kosmiczna cena nie oznaczają braku popytu na takie auta jak Lamborghini Aventador. A wszystko to w dobie wszechobecnego kryzysu.














