
Teraz wyobraźmy sobie jazdę do pracy z domu oddalonego o raptem osiem kilometrów. Co złego mogłoby się wydarzyć w te osiem tysięcy metrów? Jak się okazuje moglibyśmy zamiast dziesięciu minut poświęcić na tę trasę… dwie godziny. Tyle właśnie czasu potrzeba na dojazd do placu Grunwaldzkiego ze Swojczyc, Strachocina i Wojnowa. Mimo wielokrotnych apeli do włodarzy – nic się nie zmieniło. I wtedy jedna z wrocławianek, Renata Piwko-Wolny wpadła na pewien pomysł, który okazał się celnym prztyczkiem w nos wobec władz miasta - czytamy w Fakcie.
„Pomysł stworzenia wydarzenia na portalu społecznościowym wyszedł spontanicznie. Mąż koleżanki musiał wyjść z autobusu, by zdążyć do pracy i zrobił zdjęcie korka. Zainspirowało mnie to zdarzenie i tego samego dnia założyłam wydarzenie, w którym każdy mógł dodać zrobioną przez siebie fotografię. W ciągu tygodnia do wydarzenia dołączyło ponad 500 osób, a kilkadziesiąt z nich zamieściło już swoje zdjęcia czy filmiki. Dostajemy też „pozdrowienia” z innych, zakorkowanych dzielnic Wrocławia, dlatego przestańmy działać osiedlami, a zacznijmy wspólnie, jako mieszkańcy tego miasta, walczyć o sprawną komunikację miejską i inwestycje, które pomogą nam wszystkim.
Miasto przygotowało już nawet kilka propozycji usprawnienia komunikacji w mieście – między innymi przemianowanie ulic dwukierunkowych na jednokierunkowe, żeby odciążyć główne trasy dojazdowe. Spotkanie na którym zmiany miały zostać omówione, miało się odbyć dzisiaj, jednak jak to bywa… zostało przełożone. Może włodarze utknęli w korku?















