W środę, 15 maja ok. godz. 4.40 dyżurny wareckiego komisariatu otrzymał zgłoszenie o ucieczce z domu 48-latka. Ze wstępnych informacji wynikało, że mężczyzna ubrany w sweter, spodnie i kalosze wybiegł z domu w kierunku rzeki Pilicy. Policjanci z Warki natychmiast udali się nad rzekę. Podczas sprawdzania nadbrzeża zauważyli w lesie przebiegającą przez drogę postać, która kierowała się stronę rzeki. Mundurowi pobiegli za mężczyzną, który odpowiadał rysopisowi zaginionego. - Kiedy zauważył policjantów zaczął krzyczeć „zostawcie mnie, bo się utopię”, cały czas oddalając się przez bagna i stawy w kierunku rzeki. Przez chwilę policjanci stracili mężczyznę z pola widzenia, ale po kilku minutach zauważyli go stojącego po kolana w starorzeczu Pilicy. 48-latek cały czas uciekał krzycząc, że się utopi. Pomimo, że na miejsce przyjechał brat chorego mężczyzny i prosił go o wyjście z wody, ten wchodził coraz głębiej – relacjonuje komisarz Agnieszka Wójcik.
W międzyczasie na miejsce wezwano pogotowie i straż pożarną. Negocjacje nie przyniosły rezultatu, nie było również możliwości wodowania łodzi. Sytuacja była niebezpieczna, ponieważ mężczyzna nie potrafi pływać. - Policjanci podjęli decyzję, że wejdą do wody. Będący na przeciwnym brzegu rzeki strażacy, widząc podchodzących funkcjonariuszy w kierunku mężczyzny, zaczęli głośno z nim rozmawiać odwracając jego uwagę. Wtedy policjanci wskoczyli do rzeki i dotarli do mężczyzny, który dalej próbował uciekać i machał kijem. Policjanci starali się z nim rozmawiać. Kiedy zabrali mu kij i chwycili za ręce, uspokoił się i prosił, aby zaprowadzić go do domu. 48-latek miał siną twarz i cały się trząsł - wyjaśnia Wójcik.
Na brzegu zaprowadzono go do karetki, z podejrzeniem hipotermii trafił do szpitala.















Napisz komentarz
Komentarze