Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
poniedziałek, 22 grudnia 2025 07:50
Reklama

Matura - wspomnień czar

Maj to od lat czas matur. Kiedy zakwitną kasztany młodzi ludzie szykują się do egzaminu dojrzałości.

Obecnie uczniowie szkół ponadgimnazjalnych zmagają się z egzaminami. Aby na chwilkę zapomnieć o stresujących chwilach, postanowiliśmy troszeczkę powspominać. Jak to było kiedyś? Standardy zmieniły się w przeciągu kilku ostatnich lat. Pewne praktyki dopuszczalne kiedyś, teraz są nie do pomyślenia. Podkreślamy - wszystkie opisane historie są pół żartem pół serio.

Ściąganie - teoretycznie karalne i niedopuszczalne, tak jak dziś. Niemniej jednak, parę lat temu garnitur lub garsonka maturalna nie były wybierane tylko pod kątem tego, czy dobrze leży na maturzyście. Ta sprawa schodziła na drugi plan, ważniejsze było jej wnętrze. I to dosłownie. Abiturienci strój na egzamin chodzili wybrać z babcią lub ciocią, która swoim sprawnym okiem oceniła – ile da się przyszyć kieszonek? Magiczne, niewielkie kieszonki przyszywano od wewnętrznej strony marynarki, im więcej ich było tym lepiej.

  • Miałem około 60 kieszonek, po 30 na klapie, w każdej oczywiście schowana była ściągawka – powiedział nam Michał, maturzysta sprzed kilku lat.

Ściągawki na maturę brał praktycznie każdy, nawet najlepsi uczniowie. Noc przed egzaminem poprzedzona była wielkim składaniem, w które często zaangażowana była cała rodzina. Harmonijki ciągnęły się kilometrami, a każdy starał się opracować najlepszą strategię rozlokowania ściągawek w kieszonkach.

  • Dzień przed egzaminem spanikowałam, ponieważ nie wiedziałam, jak podpisać kieszonki na ściągawki. Te z polskiego miałam ułożone alfabetycznie, a te z angielskiego cyferkami. W końcu tata pomógł mi opracować najlepsza strategię i razem korektorem podpisywaliśmy kieszonki A1, B2, C3 – system się sprawdził, ale i tak nie ściągałam – wspomina z uśmiechem Ania, maturzystka z 2003 roku.

Aby połapać się w tym wszystkim, konieczna była tzw. ściąga matka. Czyli coś jakby spis treści wszystkich mniejszych ściąg.

  • Chwilę przed wejściem na salę, zorientowałem się, że zgubiłem „ściągę matkę”. Załamałem się, wiedziałem, że bez niej nie odnajdę się w pozostałych ściągawkach. Na szczęście udało mi się zdać maturę bez ich pomocy – powiedział prawie trzydziestoletni Adam.

To, że praktycznie wszyscy szli na egzaminy obładowani ściągawkami, nie oznaczał wcale, że uda im się z nich skorzystać. W tych sprawach czasy również zmieniły się diametralnie. Na starej maturze nie było zewnętrznych komisji i nauczycieli z innych szkół. Po szkole kręcili się „nasi nauczyciele” oraz rodzice. Ci pierwsi do perfekcji mięli opanowane omijanie wzrokiem pewnych sytuacji, a rodzice szykowali maturzystom kanapki i napoje. Przypomnijmy, że w tamtych czasach egzamin dojrzałości trwał pięć godzin.

  • To było dawno temu. W trakcie matury podeszła do mnie jedna z mam i dość mocno sugerowała, abym wziął kanapkę, wskazała którą. Zjadłem ją ze smakiem, dopiero po wszystkim dowiedziałem się, że w kanapce ukryta była ściągawka. Chyba byłem bardzo zestresowany, skoro nie poczułem, że zjadłem papier – powiedział pan Tomasz, który egzamin dojrzałości zdawał przeszło 30 lat temu.

W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia, prawda? Bardzo popularne były również wszelkiego rodzaju przesądy, amulety i zwyczaje. Chyba troszeczkę bardziej przestrzegane niż w dzisiejszych czasach. Obowiązkowo na maturę wszyscy szli w czerwonej bieliźnie, którą pierwszy raz założyli na studniówkę. Maturzystów można było również rozpoznać po... pluszakach. Tak tak! Kiedyś przepisy nie zabraniały przynoszenia ich na egzamin, miały przynosić szczęście. Nieformalnie służyły także jako dodatkowy schowek na ściągawki. Przed wejściem na salę wszyscy wzajemnie dawali sobie kopniaki na szczęście.

Jeszcze parę lat temu matury były zupełnie inne. Zapewne tegorocznym maturzystom ciężko jest sobie uświadomić, że tak to wszystko wyglądało. Starsi czytelnicy zapewne uśmiechną się wspominając, jak to było. Aby wszystko było jasne, podkreślamy jeszcze raz, że ten tekst jest humorystycznym wspomnieniem minionych lat, a maturzyści tak naprawdę swoje matury napisali zupełnie samodzielnie.


Podziel się
Oceń

Reklama