Pierwszy dzień świąt na polskiej wsi dawniej upływał w atmosferze powagi i skupienia, głównie w gronie najbliższych. - W tym dniu nie można było wykonywać wszelkich prac gospodarskich. Mówimy tu chociażby o rozpalaniu ognia, przynoszeniu wody ze studni, sprzątaniu, czy rąbaniu drewna - tłumaczy Magdalena Grosiak, adiunktka w wydziale kultury wsi w Muzeum Wsi Radomskiej.
Potrawy, które dominowały na stole w pierwszy dzień świąt nie różniły się od tego, co podawano w wigilię. Choć świąteczne śniadanie to najczęściej biały żur z kiełbasą. Z kolei po południu królowały zimne posiłki, czyli kiełbasa i wędliny przygotowane specjalnie na Boże Narodzenie.
- Nie rusz, to na święta! - obecnie stosowane trochę na wyrost, nie wzięło się znikąd. Kiedyś świąteczne potrawy były rarytasem, którego często na co dzień brakowało. - Takim rarytasem były ciasta, które pojawiały się właśnie w pierwszy dzień świąt. Dominowały tu ciasto drożdżowe i makowiec, a do tego przyrządzano herbatę albo kawę zbożową z mlekiem - mówi Magdalena Grosiak.
Choć pierwszy dzień świąt na polskiej wsi upływał bardzo spokojnie i bez pośpiechu, to nie brakowało różnego rodzaju wróżb i przesądów. Trzeba było się bardzo pilnować, żeby nie spojrzeć w lustro. - To przynosiło pecha, choroby i nieszczęście na przyszły rok. Nie można było też czesać włosów, ani kłaść się spać w ciągu dnia - wyjaśnia Grosiak - Jeżeli chodzi o spanie w dzień to było to związane z tym, aby w nadchodzącym roku zboże nie pokładło się w wyniku różnych niesprzyjających warunków atmosferycznych.
Dziś święta wyglądają nieco inaczej. Niektóre z przesądów odeszły w niepamięć, inne nadal są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Choć w niektórych przypadkach z biegiem lat ich znaczenie uległo zmianie, to nadal przypominają o tym, jak święta wyglądały wiele dekad temu.















Napisz komentarz
Komentarze