Radomianie, choć w Lublinie wciąż musieli sobie radzić bez asa atutowego Kaheema Ransoma i kapitana drużyny Daniela Walla, to nie mieli najmniejszych problemów z udowodnieniem rywalom, kto jest lepszy. Pierwsza ćwiartka zakończyła się przewagą 11. punktową, zaś jeszcze lepsza druga - wynikiem 28:13 na korzyść radomian.
Oznaczało to, że trener Robert Witka zgodnie z planem, pod koniec trzeciej kwarty wystawił do gry niemalże wszystkich zawodników z ławki. Podobny wariant szkoleniowiec zastosował w domowym meczu z AZS-em AGH Kraków i wówczas jego podopieczni zawiedli. Tym razem, opiekun radomian, także mógł mieć pretensje do zmienników. Ci w ciągu kilku minut zagrali na tyle słabo, że outsiderzy zmniejszyli starty do 15 oczek! Nic więc dziwnego, że od początku czwartej kwarty na parkiecie pojawili się: Filip Zegzuła i Jakub Patoka, których zadaniem było uspokojenie gry. Tak też się stało. Goście wrócili na właściwe tory i w 35 minucie wygrywali 82:60. Już wtedy można było być pewnym, że do niespodzianki w Lublinie nie dojdzie zaś spadkowicz z Energa Basket Ligi wygra po raz 18 w sezonie.
Start II Lublin – HydroTruck Radom 62:95
Kwarty: 15:26, 13:28, 24:13, 10:28.
Start II: Ziółko 14, Walda 13, Kępka 10, Ziółkowski 0, Nojszewski 10, Wachowicz 0, Świtacz 0, Turewicz 7, Majchrowicz 8, Kirwiel 0, Cherepanov 0, Głąb 0.
HydroTruck: Zalewski 14, Formella 5, Zegzuła 22, Jeszke 12, Patoka 11, Sowa 8, Rojek 5, Sadło 6, Olender 3, Pietras 9.















Napisz komentarz
Komentarze