Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
sobota, 6 grudnia 2025 08:02
Reklama

Historia odzyskana cz. 2

Zapraszamy na drugą część cyklu wspomnień, do których dotarła kierownik redakcji Bezpłatnego Tygodnika "7 Dni" Iwona Kaczmarska. Będzie to historia niezwykłej kobiety, Stanisławy Wronckiej.

Podwójne życie uczennicy

Od początku - Stanisława Zofia Biernacka przyszła na świat 1 maja 1866 roku w Lipnie – małym powiatowym miasteczku na ziemi dobrzyńskiej, niedaleko Płocka. Jej ojciec – Piotr Biernacki był nauczycielem „języków starożytnych” w męskim gimnazjum w Lipnie, matka – Jadwiga z Dunin-Soleckich zajmowała się domem. Stanisława miała młodszego o dwa lata brata Ignacego i młodszą o lat osiem siostrę Wandę. W Lipnie nie mieszkali długo – między 1868 a 1874 rokiem (pamiętnik tej daty nie precyzuje) Piotr Biernacki został przeniesiony do gimnazjum w Płocku. Cała rodzina zamieszkała przy ul. Kolegialnej, w domu z ogrodem, „wprawdzie niewielkim, ale dla nas stał się miejscem najmilszych dziecinnych zabaw tak w zimie, jak w lecie”.

Ojciec, parę lat wcześniej „poważnie zaangażowany” w powstanie styczniowe, w którym – jak zapisała córka – „cudownym sposobem nie utracił życia, ani wolności”, w gimnazjum zarówno w Lipnie, jak i w Płocku starał się rozbudzać w uczniach uczucia patriotyczne – pożyczał im polskie książki, opowiadał o historii zniewolonego teraz kraju. Także w dziewięcioletniej Stasi budził niechęć do rosyjskiego zaborcy, opowiadając o powstaniu i swoim w nim udziale. Po powstaniu jego „jedynym marzeniem” było założenie „prywatnego gimnazjum dla młodzieży polskiej”. Wreszcie, w 1875 roku, otrzymał koncesję. Sześcioklasowa szkoła mieściła się początkowo w domu Biernackich, ale „w miarę jak szkole Ojca przybywało klas, tak dalece była liczna, że ilość uczniów przewyższała liczbę uczniów gimnazjum rządowego, Ojciec kupił dwa domy parterowe przy ulicy Więziennej z dużym dziedzińcem i ogrodem. Tam została przeniesiona szkoła wraz z internatem i naszem mieszkaniem”. „Duszą organizacji całej szkoły pod względem gospodarczym była matka. Skąd brała siły, aby administrować i czuwać nad internatem, kierować wykształceniem i wychowaniem naszym, wstawać pierwsza, idąc spać ostatnia?” - zastanawiała się po latach Stanisława.

Początkowo najstarsza córka państwa Biernackich uczyła się w domu – lekcji udzielał jej ojciec, rodzice opłacali też nauczycielki. Tak przygotowana świetnie zdała egzamin i we wrześniu 1876 roku rozpoczęła naukę w trzeciej klasie rządowego, carskiego, gimnazjum w Płocku. „Pierwsze lata mego pobytu w gimnazjum spędziłam pod bezpośrednią opieką Rodziców – byłam przychodnią, więc tylko od 9 ej rano do 2 ej po południu spędzałam czas na lekcjach w gimnazjum. Po obiedzie lekcje francuskiego, niemieckiego, muzyki zabierały mi czas do 7 ej wieczorem, a przygotowanie zadanych lekcji na dzień następny często do północy. Wstawałam o 6 ej rano, aby douczyć się lub powtórzyć lekcje.”.

Kiedy była w siódmej, a więc maturalnej klasie, rodzice zdecydowali, że powinna zamieszkać w internacie. Dzieliła pokój m.in. ze starszą o trzy lata Ludwiką Godlewską (1863-1901), późniejszą powieściopisarką, publikującą pod pseudonimem Exterus. „Gdy budzę wspomnienia z tych czasów nie widzę siebie na zabawach; jedyną przyjemnością był teatr lub koncert. Czasy gimnazjalne – to czasy podwójnego życia mego: życia uczennicy znienawidzonego gimnazjum rosyjskiego i dziewczyny biorącej żywy udział w życiu rodzinnym i kółkach oświatowo-społecznych, samokształceniowych”.
Temu życiu rodzinnemu cios zadaje śmierć matki 20 grudnia 1880 roku. Stanisława jest wtedy w maturalnej klasie. Jadwiga Biernacka zaraziła się tyfusem „pielęgnując jednego z uczniów, jedynaka u rodziców. Jego uratowała, sama padła ofiarą”. Miała 39 lat.

Jako zawód wybrano mi muzykę

Po maturze, jesienią 1881 roku, Stanisława Biernacka wyjeżdża do Warszawy, by kształcić się w Instytucie Muzycznym Warszawskim (po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Konserwatorium Muzyczne, obecnie: Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina); nauka trwała tu cztery lata. „Jako zawód wybrano mi muzykę, do której miałam duże zdolności”. Od dzieciństwa grała na pianinie, ale dopiero podczas egzaminu do IMW okazało się, że „nie ma warunków”, by zostać dobrą pianistką. „Za małe ręce uniemożliwiały dojście do techniki potrzebnej pianistce”, natomiast ówczesny dyrektor Zarzycki [Aleksander, 1834-1895, pianista, kompozytor i dyrygent; dyrektor Instytutu Muzycznego w latach 1879-1888] zaopiniował głos mój jako pierwszorzędny sopran, który należy kształcić”.
Wśród profesorów konserwatorium ceni zwłaszcza Rudolfa Strobla (1831-1915). „Świetny pedagog i kompozytor. Zadawał tak dużo, że musiałam grywać co drugi dzień po osiem godzin. W tym okresie pracowałam po czternaście godzin na dobę”.

Na kolejną część wspomnień Stanisławy Wronckiej zapraszamy już jutro.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".
 
Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

Komentarze

Reklama
ReklamaElmas wędliny
Reklama
ReklamaSalon Oświetleniowy Mirat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama