Po domowej porażce z Lechią Tomaszów Mazowieckie fani Pilicy po cichu liczyli na przebudzenie się swoich ulubieńców. Były na to szanse, bo podopieczni Marcina Sikorskiego we wcześniejszych dwóch pojedynkach wyjazdowych zgromadzili na koncie cztery punkty, a dodatkowo Sokół Ostróda w tegorocznym sezonie zdobył jedynie punkt.
W pierwszej połowie, podczas której więcej sytuacji podbramkowych stworzyli gospodarze padł tylko jeden gol. Na szczęście dla białobrzeżan, prowadzący to spotkanie arbiter go nie uznał, dopatrując się spalonego zawodnika z Ostródy.
Po przerwie bramki już padły i to trzy. W 56 minucie miejscowi wykonywali rzut wolny. Piłkę w polu karnym Pilicy głową uderzył Maciej Kencel, ale uczynił to tak niefortunnie, że ta wpadła do bramki, obok zaskoczonego Filipa Adamczyka. Pięć minut później mógł być remis, ale golkipera Sokoła od straty bramki uchroniła poprzeczką, w którą trafiła piłka. Chwilę później było już 2:0, bo Dawid Kasprzyk pokonał Adamczyka strzałem z najbliższej odległości, zamykając zespołową akcję Sokoła. W końcu w 75 minucie w zasadzie nieobstawiony w polu karnym Szymon Szałkowski trafił futbolówką do siatki, jednocześnie ustalając wynik rywalizacji.
- Po pierwszej wyrównanej połowie, na drugą wychodziliśmy z celem wygrania. Początek pokazał, że mieliśmy swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. W końcu dostajemy bramkę ze stałego fragmentu gry i od tego momentu, siadło gdzieś nasze granie – powiedział Marcin Sikorski, trener Pilicy.
Sokół Ostróda – Pilica Białobrzegi 3:0 (0:0)
Bramki: Kencel (s), Kasprzyk, Szałkowski.















Napisz komentarz
Komentarze