
Cieszyć może fakt, że w tych organizacjach znalazło się miejsce dla przedstawiciela z Radomia. Leszek Kulik, bo o nim mowa, wrócił właśnie do Radomia po zdobyciu brązowego medalu Mistrzostw Świata w Muay Thai w Bankoku.
- Pewnego dnia kiedy akurat jechałem na trening, zadzwonił do mnie Prezes Polskiego Związku Kickboxingu pan Andrzej Palacz. Powiadomił mnie on, że chce widzieć Leszka na Mistrzostwach Świata Muay Thai - relacjonuje trener Leszka Kulika - German Anfinogenow.

- O tym, że pojadę na Mistrzostwa Świata do Tajlandii dowiedziałem się na 6 tygodni przed Mistrzostwami Świata. Akurat był to minimalny okres, w którym mogłem przeprowadzić cykl przygotowawczy. Trenowałem trzy razy dziennie praktycznie non stop - mówi Leszek Kulik.
Radomianin zdążył przygotować się na czas, ale jak się później okazało trafił do najbardziej obsadzonej kategorii na Mistrzostwach (kategoria lekka 57-60 kg). Za pierwszego rywala miał zawodnika z Chin, a dokładniej z chińskiego Taipei. Polak wygrał - nastąpiło poddanie Chińczyka przez lekarza w 2 rundzie. Po tej zwycięskiej walce przyszła kolej na następnego przeciwnika, którym okazał się zawodnik z Francji - także on musiał uznać wyższość radomianina, przegrywając w 3 rundzie po decyzji sędziów. Ostatnim konkurentem Leszka Kulika był bokser z Wietnamu, który okazał się lepszy na punkty od naszego zawodnika.

Dodajmy, że marcowej imprezie towarzyszyły ogromne upały, a duszne i wilgotne powietrze nie pomagały zawodnikom z Europy. Na całe szczęście Leszek walczył w nocy. Swoją pierwszą walkę stoczył o godzinie 23.30 (czasu miejscowego).
- Niektóre walki zaczynały się już o godzinie 17.30 w ogromnym słońcu, co było wręcz nie do zniesienia. Ja wraz z zawodnikami z Polski, rozgrzewałem się w hotelowym pokoju, gdzie było trochę chłodniej niż na zewnątrz - mówi dalej Leszek Kulik.
Inny klimat, różnica stref czasowych oraz czołówka światowego rangingu Muay Thai, nie były jednak przeszkodą w odniesie wielkiego sukcesu jakim bez wątpienia jest medal Mistrzostw Świata. Serdecznie gratulujemy Leszkowi i życzymy mu jeszcze większych sukcesów.













