Autor publikacji, Sebastian Staszewski podkreślił, że od początku tworzenia książki zależało mu na odejściu od idealnego wizerunku Roberta Lewandowskiego, starannie zaprojektowanego przez specjalistów od PR. - Mam takie wrażenie, że Roberta znaliśmy jako piłkarza bardzo dobrze, natomiast o nim jako o człowieku wiedzieliśmy niezbyt wiele. Z drugiej strony ten obraz człowieka był przygotowany przez PR-owców Roberta. Był bardzo słodki i przyjemny, natomiast w rzeczywistości Robert jest człowiekiem z krwi i kości, tak jak każdy z nas. Ma wady, słabości, problemy, konflikty - mówił autor.
Jak zaznaczał, nie zależało mu na budowaniu pomnika, lecz na zdjęciu Lewandowskiego z piedestału i przybliżeniu go czytelnikom w bardziej ludzkim wymiarze. - Chciałem pokazać, że ten chłopak o chudych nóżkach z Leszna, który podbił piłkarski świat, przede wszystkim jest człowiekiem, a nie superbohaterem. Mało kto z nas chodzi w pelerynie na co dzień i Robert też nie chodzi w pelerynie. To, że ta droga nie była łatwa i nie była usłana różami, uszlachetnia jego sukces i to, czego dokonał. Myślę, że po tej lekturze po pierwsze trochę bardziej zrozumieją Roberta, a po drugie będą jeszcze bardziej dumni z tego, że polski piłkarz osiągnął tak dużo, mimo wielu przeciwieństw losu - podkreślał.
Staszewski zdradził też kulisy pracy nad książką, która powstawała przez rok. Autor w tym czasie odbył ponad 250 rozmów z ikonami futbolu, wśród nich m.in. z Joanem Laportą, Karlem-Heinzem Rummeniggem, Thomasem Müllerem, Gavim czy Wojciechem Szczęsnym. - To wszystko po pierwsze po to, żeby oddać hołd Robertowi, bo dobry piłkarz zasługuje na dobrą książkę, a po drugie z szacunku do czytelnika. Czytelnik ma prawo poznać tego bohatera narodowego takim, jakim jest naprawdę - tłumaczył.
Autor zwracał uwagę, że biografia nie jest wyłącznie opowieścią o jednym piłkarzu, ale o całym środowisku. - To jest też książka o świecie piłki nożnej. O tym, jak wygląda na najwyższych poziomach i jak wygląda na tych najniższych. Bo Robert był tu i tu. To nie jest świat z jedwabiu, tylko świat z chropowatego materiału, pełen dziur i bruzd. Ale właśnie dlatego ta podróż jest ciekawsza, bo na końcu prawda jest po prostu sexy - mówił.
Staszewski odniósł się także do relacji z głównym bohaterem książki. Początkowo Lewandowski podchodził do projektu z rezerwą, co było naturalne przy nieautoryzowanej biografii. - Początkowo Robert był nieufny, bo nie miał kontroli nad tą książką. To biografia nieautoryzowana, więc nie ma się co dziwić. Z czasem ten dystans zastąpiła ciekawość i chęć opowiedzenia swojej wersji historii - relacjonował.
Jak zdradził, reakcja samego Lewandowskiego po lekturze była dla niego największą satysfakcją. - Niedawno widzieliśmy się w Barcelonie. Poszliśmy na lunch i dużą część spotkania poświęciliśmy książce. Widzę, że mu się ona podoba. Ma świadomość, że nie jest dla niego w każdym elemencie przyjemna, bo nie jest lukrowana i miodowa. Jest prawdziwa. Zapytałem go wprost: "Robert, czy znalazłeś tam jakąkolwiek nieprawdziwą historię?". Odpowiedział: "Nie, wszystko co jest w tej książce jest prawdą" - opowiadał Staszewski.
Spotkanie z Sebastianem Staszewskim w radomskiej restauracji Pa Ta Thai poprowadził Szymon Janczyk, dziennikarz Weszło. Przyciągnęło ono kibiców i czytelników zainteresowanych kulisami kariery jednego z najwybitniejszych polskich sportowców. Była to okazja do rozmowy nie tylko o samym Lewandowskim, ale też o mechanizmach rządzących współczesnym futbolem.
















Napisz komentarz
Komentarze