Niespełna dwa miesiące byłeś prezesem Czarnych Radom. Był to krótki, ale chyba intensywny czas dla Ciebie?
- Dużo z odpowiedzi zawiera się już w pytaniu. Tak, to był krótki czas. Liczyłem na więcej i planowałem na dłużej, ale z jakichś powodów z tego pociągu wysiadłem. Jeśli chodzi o intensywność, to rzeczywiście było bardzo intensywnie. Wraz z moją ekipą robiliśmy wszystko, żeby ten pociąg jechał dalej.
Mówisz, że liczyłeś na więcej. Czy można powiedzieć, że liczyłeś na cud?
- Czy liczyłem na cud? Nie, chyba nie cud. Może nie tylko cud jest potrzebny do tego, żeby klub dalej funkcjonował. Przede wszystkim normalnie funkcjonował, tak jak chociażby w minionych latach, może poza tym ostatnim rokiem. Ale zdecydowanie spółka potrzebuje większego zaangażowania każdego partnera.
Wczoraj opublikowałeś doświadczenie w mediach społecznościowych. Piszesz w nim m.in.: "niestety, już w pierwszych tygodniach pełnienia tej funkcji rzeczywistość zweryfikowała zapewnienia, które otrzymałem w momencie powołania mnie na to stanowisko." Czyli mówiąc wprost, zostałeś oszukany? Czy cała prawda nie została powiedziana?
- Nie wiem, czy chciałbym używać takich słów, że zostałem oszukany. Na pewno nie miałem wszystkich informacji, jakie napadły mnie wręcz od pierwszego dnia pracy w biurze. Mam swoje zdanie na ten temat, ale wolę je zostawić dla siebie.
Czy w klubie jest aż tak źle, że po tych dwóch miesiącach rezygnujesz, bo nie da się już tego naprawić i wyprostować?
- Czy w klubie jest źle? Są ludzie, którzy powiedzą, że to wcale nie jest źle, a są tacy, którzy powiedzą, że jest całkiem dobrze. Z reguły w klubach sportowych w całej Polsce to nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca i wszędzie są mniejsze lub większe problemy. Jeżeli byłoby dobrze, to na pewno nie zdecydowałbym się na rezygnację. Chyba każdy się domyśla, że nie wyszedłem z klubu dlatego, że mi się to znudziło.
Tym bardziej, że to był chyba też bardzo emocjonalny czas dla Ciebie, bo jesteś związany z tym klubem od lat. Grałeś tutaj przecież wcześniej jako siatkarz. I to chyba też trudne rezygnować po takim krótkim czasie, bo pewnie też chciałeś zrobić wszystko, żeby uzdrowić tę sytuację, która jest w Czarnych i wokół klubu.
- Znowu powtórzę to samo, że dużo z odpowiedzi zawiera się w pytaniu. To rzeczywiście była bardzo emocjonalna decyzja o tym, żeby w ogóle przyjąć tę propozycję. Nieprzypadkowo chyba też spółka była bez prezesa trzy miesiące. Kandydatów było wielu, a każdy odmawiał. Ja też przynajmniej kilkukrotnie odmawiałem po drodze. Na końcu zgodziłem się już jakby z takim poczuciem nadziei, że może rzeczywiście to jest ostatni dzwonek, żeby pomóc, żeby uratować sezon drużyny. Wierzyłem wtedy też, że możemy wygrać ligę sportowo. Dlatego uznałem, że spróbuję. Jeszcze trudniejsza była decyzja o rezygnacji, ale tak jak już wspominałem, w mojej opinii ona była nieunikniona.
Janusz Dasiewicz, dotychczasowy przewodniczący Rady Nadzorczej WKS Czarni Radom S.A. oraz prezes Stowarzyszenia Czarni Radom, w połowie marca zrezygnował ze sprawowanych funkcji. Kto teraz w zasadzie zarządza klubem? Próżno znaleźć teraz choćby w KRS-ie informacji o tym, choćby kto jest prezesem stowarzyszenia w KRS-ie. Takich informacji na ten moment nie ma, gdyż w dalszym ciągu widnieje tam pan Dasiewicz.
- Tutaj mamy do czynienia z faktami, a nie z opiniami. Ja może nie będę oceniał. Każdy ze słuchaczy, niech oceni sam. Osoba, która namawiała mnie do przejęcia sterów w klubie, zrezygnowała ze wszystkich funkcji dzień po tym, jak do tego klubu przyszedłem. Kto dzisiaj rządzi? Nie rządzę ja. Właścicielem spółki jest Stowarzyszenie Czarni Radom i myślę, że tam trzeba szukać informacji, kto będzie zarządzał spółką.
Czy widzisz jakiekolwiek szanse na to, żeby Czarnych uratować? Stowarzyszenie jest właścicielem klubu, ale na ten moment nie wiadomo kto tak naprawdę jest osobą decyzyjną. Jak Ty ze swojej perspektywy, już trochę z boku, to widzisz? Jest jakieś światełko w tunelu żeby uratować Czarnych?
- Oczywiście, że jest. Opcja jest zawsze.
Tylko czy to będzie postrzegane w kategoriach cudu?
- Balansujemy pomiędzy cudem, a po prostu bardzo skutecznym działaniem. Na pewno spółkę trzeba dokapitalizować i to jest po prostu nieuniknione. Wspomniałeś już, że w KRS-ie dalej wyświetla się nazwisko pana Dasiewicza, to może do niego trzeba kierować też pytania, co dalej ze spółką.
Albo do prezydenta Radomia. Bo czy miasto zgodzi się na to, żeby w jakiś sposób klub uratować? Bo gdzieś tam pojawiały się w ostatnim czasie głosy, że miasto nie da upaść Czarnym. Już raz przerabialiśmy tę sytuację, kiedy na początku tego tysiąclecia Czarni zniknęli z siatkarskiej mapy i nie chcielibyśmy teraz powtórki.
- Faktem jest, że ani miasto, ani prezydent Witkowski osobiście, nie jest w strukturach ani spółki, ani stowarzyszenia.
Tak, ale mam na myśli tutaj bardziej to, czy miasto może zechciałoby np. przejąć, wykupić akcje klubu.
- To oczywiście też pytanie do prezydenta, a nie do mnie. Ja mogę tylko powiedzieć, że byłem na kilku spotkaniach z prezydentem i zawsze mogłem liczyć na jakąś tam życzliwość i z każdego spotkania zabierałem ze sobą jakiś gest. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak będzie wyglądała przyszłość, bo ja już nie zarządzam spółką. Na pewno w dalszym ciągu jest grupa osób w Radomiu, która chce, żeby Czarni przetrwali, ale tak jak wspomniałem już na początku, to potrzebne jest zaangażowanie jeszcze większej ilości osób i partnerów.
I przede wszystkim pieniądze.
- Tak przede wszystkim sponsorów, którzy dokapitalizują spółkę.
















Napisz komentarz
Komentarze