Pochodzący z Miastka, ale od 16. roku życia trenujący w Olimpijczyku Radom, zawodnik pojechał na igrzyska olimpijskie z jasnym celem i był nim medal. I w Paryżu zaprezentował się z naprawdę dobrej strony. Pokonał m.in. mistrza świata Aliego Cangiza. Potem przegrał z wicemistrzem globu z Iranu, a następnie wygrał w repasażach, ale w walce o brąz lepszy okazał się Ukrainiec Zhan Beleniuk. Po zakończeniu ostatniego pojedynku Kułynycz nie krył rozgoryczenia. - Jest mi bardzo przykro, jestem rozczarowany. Przyjechałem tutaj z konkretnym celem, jakim było zdobycie medalu. Całe serce oddałem, poświęciłem wszystko pod ten start. Nie udało się... - powiedział w rozmowie z polsatsport.pl.
Kułynycz ma na swoim koncie brązowy medal mistrzostw świata (2021) czy igrzysk europejskich (2019). Jest też wielokrotnym mistrzem kraju. Wszystkie te sukcesy osiągał reprezentując barwy Olimpijczyka Radom. Marzył o sukcesie na igrzyskach olimpijskich, ale to mu się nie udało. Trzy lata temu w Tokio plany pokrzyżował mu koronawirus, a tym razem, już na macie, był nieznacznie gorszy od rywali. Reprezentant radomskiego klubu zostawił jednak serce na macie i pokazał niezwykłą ambicję.
W rozmowie z interia.pl, Kułynycz wspominał o tym, że w ostatnim czasie walczył nie tylko z covidem czy kontuzjami (m.in. poważna kontuzja kolana dwa lata temu), ale też z... działaczami.
- Dyskryminowano moją osobę, nie pozwolono mi zabrać sparingpartnera na najważniejszą imprezę w moim życiu. Działacze, którzy rządzą związkiem, niestety nie lubią takich zawodników, jak ja, którzy poświęcają wszystko i mają coś do powiedzenia. Jest mi przykro, bo zamiast przyjechać tutaj mój sparingpartner, to działacze przyjechali sobie z osobami towarzyszącymi. Tyle - powiedział dla interia.pl Kułynycz.















Napisz komentarz
Komentarze