Przyjemności sezonu w mieście czyli kilka uwag o skrapianiu chodników
O godzinie pierwszej w południe i piątej po południu w upalne dni letnie, biorą radomianie udział w osobliwym widowisku.
Ze wszystkich bram domów wychodzą ludzie obojga płci, dzierżąc w rękach naczynia, których rozmaitość może zadowolić najwybredniejszego w tym kierunku fantastę. Wszystkie te naczynia napełnione są wodą i służą do jednego celu: skrapiania rozpalonych chodników. Ludzie ci skrapiają zatem wodą: z polewaczek z sitkiem i bez sitka, z konewek, wiaderek, garnuszków i. t. p. naczyń.
Im większy zapał i rozmach skrapiających, tem większy przestrach u przechodniów. Niektórzy z polewających niejako z triumfem patrzą jak nieszczęsne panie w jasnych pantoflach i jedwabnych pończochach uciekając, wpadają wprost spod rozigranej lejącej strumieniem wody polewaczki, w otchłanie kurzu i pod pędzące auto na jezdni, szczęśliwe, jeżeli udało im się wyjść bez szwanku na ciele i ubraniu.
Sposób skrapiania harmonizuje z forma naczyń: jedni energicznie leją wodę z rozhuśtanych polewaczek, inni obficie wylewają ją z wiaderek, inni jeszcze oszczędnie z małych garnuszków chlapią niedbale ręką wprost pod nogi przechodzących.
(…) Osobna wzmianka należy się miejskim beczkowozom do skrapiania ulic które dziwnym zbiegiem okoliczności funkcjonują prawie zawsze przed ulewą. Co do tego ich nieomylność góruje stanowczo nad przepowiedniami P. I. M a. Takie oto są atrakcje letniego sezonu.
Słowo nr165, 20 lipca 1929
Uwidocznienie nazw stacyj kolejowych
Państwowa Rada kolejowa wystosowała do Ministerstwa kolei wniosek o uwidocznienie nazw poszczególnych stacyj kolejowych nie tylko na budynku głównym, ale także na innych budynkach stacyjnych. Podróżnym, którzy nie znajdują się w wagonie stojącym bezpośrednio naprzeciw głównego budynku, orjentacja, gdzie pociąg stanął, jest utrudniona i z tego powodu jest pożądane, aby nazwa stacji była uwidoczniona na innych budynkach stacyjnych lub strażniczych, budynkach mieszkalnych, stacjach wodnych i. t. p. Patronowanie napisów na budynkach nie spowoduje wielkich wydatków.
Słowo nr 158, 12 lipca 1930
Z Garbatki
Przed kilkoma dniami pisaliśmy o drożyźnie i anomaljach przy sprzedaży produktów spożywczych, jakie zapanowały od jakiegoś czasu na letnisku w Garbatce.
Nadal sprzedaje się śmietanę nie na miary urzędowe, lecz na jakieś miarki, szklanki i szklaneczki. Władze powołane nie pomyślą o tem, by zobowiązać sprzedawców do zaopatrzenia się w miary urzędowe i należycie ostemplowane przez Urząd miar i wag. Masło również nadal sprzedaje się na wagę dawnego rosyjskiego funta po cenie 2.50 – 2.80 zł. za 1 funt, co w przeliczeniu za 1 kilogram wypada zł. 6.25 – 7.00. podczas gdy w Radomiu cena za 1 kilogram wynosi zł. 4.00, a nawet i taniej. Warzywa i okopowinę sprzedaje się tu na wagę złota, mimo, iż produktów tych znikąd się nie sprowadza, lecz są na miejscu. Rzeźnicy drą za mięso wołowe i cielęce ile chcą i nie wiele sobie robią z obowiązującego cennika, który wisi w jatce.
Możeby więc Powiatowa Komenda Policji w Kozienicach, zajęła się tą sprawą i unormowała te anormalne stosunki.
Słowo nr 164, 19 lipca 1930
Kradzieże na letniskach
Od jakiegoś czasu na letniskach rozpoczęli grasować złodzieje, rekrutujący się przeważnie z okolicznych mieszkańców. Przed kilkoma dniami w Zagożdżonie okradziono całkowite niemal urządzenie zamieszkałego tam wraz z rodziną zawodowego sierżanta 72 pp.
W Garbatce w ostatnich dniach zdarzyło się kilka kradzieży ptactwa domowego i trzody chlewnej. Złodzieje są tak śmiali, że w jednej z willi podczas snu zamieszkałych tam letników powyjmowali okna i zamierzali przystąpić do okradania, zostali jednak spłoszeni. Niektórzy spośród poszkodowanych zameldowali na posterunku policji w Garbatce.
Policja, jak się dowiadujemy, przedsięwzięła kroki celem zabezpieczenia mieszkańców od tych kradzieży i zdławienia ich w zarodku.
Słowo nr 165, 20 lipca 1930














Napisz komentarz
Komentarze