W zeszłym tygodniu Konrad Frysztak wraz z kilkoma radnymi Koalicji Obywatelskiej zapowiedział utworzenia w radzie miejskiej specjalnej komisji, która będzie sprawdzać, jak przebiega inwestycja na radomskim lotnisku. Poseł KO uważa, że radomianie mają prawo wiedzieć, jak wydawane są ich pieniądze. – Mieszkańcy Radomia przez najbliższe lata będą płacić za budowę lotniska, ale nie mają wpływu na to, jak ta inwestycja przebiega – stwierdził. – My chcemy mieć możliwość dyskusji z przedstawicielami wykonawcy, a de facto - inwestora zastępczego, jakim jest PPL.
Ze zdaniem Konrada Frysztaka nie zgadza się w Radosław Witkowski. Prezydent Radomia wyjaśnił w Porannej Rozmowie Radia Rekord i Telewizji Dami, czym jest PPL na radomskim lotnisku. – PPL to inwestor – powiedział. – To on inwestuje swoje pieniądze i odpowiada za całą budowę.
Do sprawy odniósł się również prezes PPL-u Mariusz Szpikowski, który na konferencji prasowej przeczytał słownikowe definicje inwestora i inwestora zastępczego. A także wyjaśnił, dlaczego Radom nie jest inwestorem na Sadkowie.- Mówiąc prostym językiem… Inwestorem jest podmiot, która inwestuje pieniądze i ponosi ryzyko. Jeżeli mówimy o radomskim lotnisku, to inwestor odpowiada za projekt i wykonanie tego konceptu, a także przyjmuje na siebie ryzyko ekonomiczne tego przedsięwzięcia – wyjaśnił. – Znając definicję pytam, w jaki sposób gmina Radom może być inwestorem. W którym momencie miasto ponosi ryzyko? W jaki sposób miasto może odpowiadać za powodzenie ekonomiczne lub jego brak na radomskim lotnisku? To wszystko jest po stronie PPL-u, czyli inwestora.
Prezes PPL-u stwierdził również, że jego spółka chciała w inny sposób inwestować w Radomiu.– Na samym początku PPL chciał kupić 100 proc. udziałów w spółce Port Lotniczy Radom – powiedział Szpikowski. – Jednak po przeprowadzeniu analiz okazało się, że tego podmiotu się kupić nie da. Bo niesie za sobą zbyt wielkie ryzyko, które powstało przez nieudolność zarządzających.
Jedynym sposobem na zainwestowanie przez PPL w radomskie lotnisko było zastosowanie formuły pre-pack. – Po upadku pomysłu zakupu spółki długo szukaliśmy innych możliwości. Jako PPL mogliśmy się wtedy wycofać, ale chcieliśmy uruchomić lotnisko w Radomiu. Wtedy pojawiła się formuła pre-pack – wyjaśnił Szpikowski. – Podczas negocjowania tej umowy największym wyzwaniem były rozmowy z władzami miasta. Gdybyśmy przyszli tutaj jako krwiożerczy inwestor, to moglibyśmy walić w tę władzę jak w bęben. Była ona bowiem kompletnie nieprzygotowana i nie rozumiała sposobu funkcjonowania portów lotniczych.
Zgodnie z założeniami formuły pre-pack Radom będzie musiał zwrócić koszty naniesień na radomskim lotnisku. – Gdyby władze Radomia lepiej zarządzały lotniskiem, to nie byłoby mowy o formule pre-pack. Wtedy kupilibyśmy spółkę i wszystkie koszty byłyby po stronie PPL-u. A to miasto doprowadziło do tego, że tej spółki nie można było kupić – powiedział Szpikowski. – Teraz sytuacja jest taka, że mamy grunty i na nich robimy naniesienia. PPL jest podmiotem publicznym i musi się z tych naniesień rozliczyć. Mówimy tutaj o kwocie 333 mln zł. Z drugiej strony Radom dostanie pieniądze z dzierżawy gruntu, więc realnie miasto odda ok. 270 mln zł.
Prezes PPL-u przypomina, że po zakończeniu umowy miasto stanie się właścicielem lotniska, które będzie wtedy warte zdecydowanie więcej. - Jeżeli władze Radomia są w stanie za taką kwotę wybudować port, to niech przejmą inwestycję – stwierdził. - Jednak władze Radomia już raz budowały lotnisko i wiemy, jak to się zakończyło. PPL jest tu z powodu nieudolności władz Radomia. My to lotnisku zbudujemy. I zadbamy, żeby dobrze funkcjonowało.
Port Lotniczy Warszawa-Radom im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 roku ma być gotowy w 2022 roku.















Napisz komentarz
Komentarze