HIT

Film w bajeczny sposób przedstawia koniec świata, który ma nastąpić w przeciągu kilku dni poprzez zderzenie Ziemi z planetą, zwaną Melancholią. Akcja rozpoczyna się dość nietypowo - już na samym początku jesteśmy świadkami końca świata - Melancholia wpada w Ziemię. Reżyser miesza kilka cudnych obrazów: "Myśliwi na śniegu" Breugla, "Tonący" Charlotte Gainsbourg, Justine biegnąca w białej sukni po polu golfowym, jej bratanek zbierający drewno w lesie na schron przed zbliżającym się armagedonem - to wszystko oprawione jest poważną muzyką w zwolnionym tempie. Ten intrygujący, melancholijny początek wprowadza widza w temat filmu.
Wizja końca świata ukazana jest w dwojaki sposób: okiem Justine i Claire. Dla Justine (Kirsten Dunst) zbliżający się koniec jest jedynym sposobem na uzdrowienie świata, bo wg niej Ziemia jest tak toksyczna i zła, że nie warto walczyć o jej przetrwanie, o jej byt. Z zimną krwią obserwuje coraz bliższą Melancholię. Potrafi rozebrać się do naga i w nocy, przy świetle księżyca i tajemniczej planety, leżeć na brzegu jeziora. Jako jedyna ze wszystkich nie panikuje, przygotowuje swojego bratanka do rychłej śmierci i czyni to w świetny sposób - poprzez zabawę w budowanie schronu. Poznajemy Justine jako świeżo upieczoną mężatkę, która nie potrafi cieszyć się ze swojego szczęścia - jakby przeczuwała, że jednak koniec świata nastąpi i to jest dla niej bardziej interesujące, niż jej wesele. Uśmiecha się, ale za tą miną kryje się przyszywający smutek. Jest tak nieprzewidywalna, że potrafi zdradzić swojego męża z nieznajomym, uprawiając z nim seks na polu golfowym. Claire, jej siostra, zupełnie inaczej postrzega zbliżający się koniec świata - jest przerażona, miota się między opanowaniem a strachem, bierze tabletki na uspokojenie, ciągle obserwuje śmiercionośną planetę, a kiedy jej mąż popełnia samobójstwo tuż przed zderzeniem Melancholii z Ziemią, zaczyna uciekać, ale tak naprawdę nie wie gdzie i po co - przecież za chwilę Ziemia przestanie istnieć.
Dramat psychologiczny ma budowę klamrową - na początku i na końcu widzimy te same sceny - bajkowy armagedon w wydaniu reżysera. W finale obserwujemy schron zbudowany z patyków, a w nim Justine, Claire i jej synek - cała trójka trzyma się za ręce - Melancholia jest coraz bliżej - i tylko Justine nie płacze - czeka, aż planeta uderzy w Ziemię. Oglądając tę scenę, jesteśmy świadkami gigantycznego huku i blasku - Ziemia zniknęła. Tak kończy się film. W kinie nikt nie wstał z krzesła...Wszyscy siedzieli w milczeniu i w milczeniu wyszli.
KIT














