Kabaret HRABI stanowią cztery indywidualności, które razem tworzą
genialny i niepowtarzalny zespół aktorów kabaretowych, podróżujących po
całej Polsce i rozbawiających do łez naszych rodaków. Oto oni: Joanna
Kołaczkowska, Dariusz Kamys, Tomasz Majer i Łukasz Pietsch. Joanna i
Dariusz grali niegdyś w słynnym kabarecie Potem (do 1999 r.) W 2002 r.
postanowili stworzyć nowy zespół - i tak narodził się HRABI.
11 grudnia HRABI, po raz piąty, zjawił się w Radomiu, by
zaprezentować swoim widzom świeży program "Co jest śmieszne?". Udało nam
się z nimi porozmawiać o twórczości kabaretu, ich poczynaniach na
przyszłość, stosunku do siebie i otoczenia.
1. Skąd wzięła się nazwa Hrabi?
- (Dariusz Kamys)
Jak świat światem, każda grupa artystyczna, żeby była odróżniana od
innych grup, musi posiadać swoją nazwę. My też stanęliśmy przed takim
dylematem - nowy zespół, zatem potrzebowaliśmy nowej nazwy. Mamy parę
zasad: nie może być za długa, najlepiej dwusylabowa - to się dobrze
skanduje, musi mieć konotację lekkiej megalomanii - takiej zdrowej, żeby
kojarzyła się z czymś dobrym, powinna posiadać literkę "r" w środku -
to się dobrze wymawia, tak twardo brzmi, nie powinna znaczyć coś
konkretnego, dopiero potem w kontekście tego, co robimy, można nadać jej
znaczenie - jak ktoś powie Hrabi - aha, to ten kabaret. I tak powstał
ten pomysł.
2. Skąd wziął się pomysł na drużynę piłkarską?
- (Łukasz Pietsch)
Interesujemy się sportem. Lubimy grać w piłkę. No i tak pomyśleliśmy
sobie kiedyś, że może zrobilibyśmy drużynę Hrabi - inaczej niż wszyscy
(to jest często nasza główna myśl - żeby było inaczej niż wszyscy). W
Zielonej Górze jest największa liga szóstek piłkarskich w Polsce. Gra
ponad 100 drużyn. Tworzyliśmy taką z kolegami i braćmi. Kończyła nam się
umowa z poprzednim sponsorem i szukaliśmy kogoś, kto chciałby wspomóc
nas finansowo. Nawet Aśka, ku mojemu zdziwieniu, zaangażowała się w ten
projekt. Każdy chciał się poczuć Abramowiczem, choć na chwilę. Później
znalazły się pieniądze na stroje.
- (D. K.) Posiadanie
drużyny piłkarskiej Hrabi wiąże się z wydatkami, które ponosimy bez
mrugnięcia okiem, bez marudzenia. Kupujemy komplety koszulek co jakiś
czas, dresy, spodenki.
- (Ł. P.) Za to płacą dobrzy
ludzie. Ogłaszamy na naszej stronie, że szukamy kogoś, kto chętnie
kupiłby coś takiego i chętni zgłaszają się. My też umiemy wykombinować
tak, żeby za dużo nie płacić, ale wpisowe i premie to już my
finansujemy.
- (D. K.) Generalnie bazujemy na dobroci ludzkiej - własnej i cudzej.
- (Tomasz Majer) Lopez gra w tej drużynie. Jest kapitanem.
3. Kto jest Państwa trenerem?
- (Ł. P.) Bajer jest naszym trenerem, aczkolwiek z drużyną widział się raz.
- (D. K.) On jest takim trenerem, który raz na jakiś czas przekazuje tylko wytyczne.
- (T. M.) Zostawiłem wskazówki na cały rok i drużyna ćwiczy.
- (D. K.) Wskazówka ogranicza się do sformułowania: "pamiętajcie - dobrze grajcie" - no i drużyna stara się to robić.
- (Ł. P.) Nie trzeba mieć trenera przy sobie, żeby wykonywać jego rady.
- (D. K.) Generalnie trenerem, szefem, mózgiem całej drużyny jest Lopez. On ustawia grę, on decyduje, kto wchodzi, kto schodzi.
- (T. M.) Rozstawia ich po kątach - jeśli można tak mówić o rozstawianiu drużyny. Ponieważ miałem okazję grac z Lopezem...
- (Ł. P.) Nie wypominaj mi tego.
- (T. M.) ... i jak mnie postawił na obronie, to już mnie tam zrugał - jak biegałem i jak nie biegałem za facetem z piłką.
- (Ł. P.) To był zwykły towarzyski mecz, a ja krzyczałem na Bajera.
4. Jak by Panowie określili żart kabaretu Hrabi.
- (D. K.)
Na pewno jest śmieszny, niebazujący na tanich skojarzeniach. To żart,
który wymaga od widza pewnej otwartości, mało tego - pewnej wiedzy -
często się do niej odnosimy. Zwykły człowiek, który nie czyta, nie
ogląda, może tych żartów nie zrozumieć. Mam taką głęboką nadzieję, że
jest dla tych bardziej ambitnych - jeśli chodzi o zawartość
intelektualną. Ale przede wszystkim ma być zabawny.
- (T. M.)
Nie jest to humor polityczny. Raczej skupiamy się na konstrukcjach
żartu z życia wziętego, który dotyczy nas wszystkich, ponieważ
najczęściej życie samo podsuwa różne bardzo śmieszne sytuacje.
5. I stąd te pomysły - z obserwacji życia?
- (D. K.)
My już mamy taką predyspozycję, że nawet w trakcie dnia, jak zdarza się
coś zabawnego, automatycznie otwiera się nam się w głowie zakładka: "a
może to jest fajne, może to da się przenieść na scenę". I o tyle to jest
fajne, że to "coś" sprawdziło się w życiu - nie ma wątpliwości, że to
jest zabawne. Pytanie tylko, czy ów żart będzie śmieszny na scenie.
Jeśli dochodzimy do wniosku, że tak, to z niego korzystamy.
- (T. M.) Nie wszystkie sytuacje da się pokazać na scenie, ale można je wykorzystać np. w filmie.
- (D. K.)
Część powstaje w sposób zupełnie typowy - w mękach tworzenia. Jak
zaczynamy robić nowy program, część rzeczy zbieramy "po drodze",
obrabiamy je, ale i tak przychodzi taki moment, że trzeba usiąść i
pisać.
6. Przy realizacji którego programu bawili się Państwo najlepiej?
- (D. K.) Przy wszystkich. Podejrzewam, że każdy postrzega je inaczej.
- (T. M.) Każdy ma swoje ulubione programy bardziej lub mniej, ale generalnie wszystkie kochamy. Zawsze dajemy z siebie wszystko.
- (D. K.)
Przed każdą premierą robimy zgrupowanie, spotykamy się na 5-6 dni i
pracujemy ostro od rana do wieczora. Są to próby. Jeżeli mamy materiał,
to musimy go opanować. Sami staramy przygotować się do tego solidnie.
7. Rzadko występujecie w telewizji - dlaczego?
- (D. K.)
Gra na żywo, przed publicznością, jest dla nas ważniejsza. Pokazujemy
świeży, i co istotne, cały program. Mamy taki system pracy. Załóżmy:
gramy jakiś program, pokazujemy go w telewizji i w tym momencie
przestajemy go grać - bo był w telewizji. A my chcemy, żeby widz był
zaskakiwany - to jest bardziej ekscytujące, niż oglądanie tego samego
skeczu ileś razy w telewizji. Poza tym, żeby zespół był twórczy, musi
bezustannie pisać, więc narzuciliśmy sobie taki schemat. Nie chcemy
osiąść na laurach, nie chcemy zgnuśnieć. Pewnie jakiś program moglibyśmy
grać przez kilka lat, ale to rozleniwia. A nam zależy na tym, żebyśmy
cały czas się rozwijali. Nie chcemy zawieść naszej widowni.
- (T. M.) Dzięki temu powstało tyle programów. Prawie co roku mamy nowy.
- (Joanna Kołaczkowska) Wiemy, że nasza widownia właśnie to w nas lubi, że trzymamy poziom, taką świeżość i, że zawsze mamy coś nowego.
- (T. M.)
Nie dokładamy starych skeczy do nowych. Wiele zespołów tak robi.
Później widzowie są troszkę zawiedzeni. Jest reklamowany nowy program,
przychodzą i mówią: "przecież ja już połowę widziałem".
- (D. K.) U nas nie da się dołożyć starych skeczy. Każdy program jest tematyczny, stanowi jedną całość.
DRUGA ODSŁONA WYWIADU JUŻ NIEBAWEM...
Reklama













