Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
czwartek, 25 grudnia 2025 05:45
Reklama

Dwója z historii

Dwója z historii

Co roku przy okazji narodowego święta odbywa się rytualne narzekanie na stan wiedzy historycznej dzisiejszej młodzieży. Czy ma ono podstawy?

Zazwyczaj właśnie przed 11 listopada media publikują uliczne sądy lub badania, które mają pokazać ignorancję – zwłaszcza młodych - Polaków. Nie inaczej było i w tym roku. W lokalnych i ogólnopolskich mediach mogliśmy oglądać młodzież na ulicach różnych miast, przepytywaną przez dziennikarzy na temat dat, faktów i nazwisk związanych z odzyskaniem niepodległości w 1918 r. Wypada to różnie. Niektórzy przepytywani twierdzą, że „Mazurka Dąbrowskiego” napisał Józef Piłsudski, niektórzy nie mają pojęcia, ilu było zaborców i w którym roku Polska odzyskała niepodległość. Niektórzy - wręcz przeciwnie, są w stanie celująco odpowiedzieć na wszystkie pytania. Pewnie dużo zależy to od tego, jakiego nauczyciela historii miał ktoś w szkole. 

Co się stało 11 listopada 1918 roku? Rada Regencyjna przekazała władzę wojskową Józefowi Piłsudskiemu, który został  Naczelnym Dowódcą Wojsk Polskich. Jednocześnie wojska niemieckie zaczęły wycofywać się z Królestwa Polskiego, w Warszawie rozbrojono stacjonujący tam garnizon niemiecki, a w Poznaniu nadburmistrzem miasta został Polak Jarogniew Drwęski. Następnego dnia Rada Regencyjna powierzyła Józefowi Piłsudskiemu misję stworzenia rządu narodowego.

Z ręką na sercu: kto z nas nagle zapytany - np. przez dziennikarza na ulicy – przytoczyłby choć jeden z ww. faktów? Owszem, większość z nas wie, że w XVIII w. dostaliśmy się pod zabór rosyjski, austriacki i pruski; że w 1918 r. odzyskaliśmy wolność po o 123 latach niewoli. Dzisiejsi absolwenci polskich gimnazjów i liceów w dużej części nie wiedzą nawet i tego. Kilka lat temu media podawały wyniki pewnej sondy. Maturzyści (!) twierdzili w niej, że Aleksander Kwaśniewski działał w Komitecie Obrony Robotników, Edward Gierek był prezydentem II RP, a Józef Piłsudski chyba jakiś hetmanem.

Wiedza historyczna Polaków jest w ogóle raczej marna, wiedza historyczna dzisiejszych nastolatków wydaje się być zatrważająco uboga. Zresztą, tu nawet nie o samą wiedzę chodzi, co o poczucie ważności pewnego ciągu kulturowego, zrozumienie, że za każdym stoją jacyś przodkowie i ich osiągnięcia. Tymczasem dla młodych wydarzenia, w których brali udział nasi dziadkowie i rodzice, to jakaś tam odległa, abstrakcyjna historia. Na równi obchodzą ich (czy raczej nie obchodzą) losy powstańców warszawskich jak i listopadowych. Wrzesień 1939 r.? To strasznie dawno... II wojna? Kto z kim tam walczył? Nie pamiętam...

Z badań OBOP z 2007 r., wynika, że wśród Polaków urodzonych w latach 1979–1989 aż 40 proc. respondentów nie potrafiło prawidłowo wskazać, kto kogo zabił w Katyniu. Niektórzy są tym przerażeni, niektórzy z tego drwią, ale mało kto zauważa, że to dorośli są za taki stan rzeczy odpowiedzialni. Ci którzy mówią dziś, że zajmowanie się przeszłością jest śmieszne i niepotrzebne, znajdują dziwne poparcie w działaniach ministerstw. Przez ponad 20 lat po 1989 r. nie doczekaliśmy się konsekwentnej i sensownej polityki historycznej. Samo pojęcie „polityka historyczna” w lewicujących mediach zostało nawet sprowadzone do miana obelgi, mimo, że wszystkie silne kraje ( Francja, Niemcy, USA, Rosja, Chiny) takową prowadzą – mówimy tu o narzuceniu pewnej narracji odnośnie własnego kraju i budowaniu na bazie tej narracji poczucia wspólnoty i dumy.

Wprawdzie Lechowi Kaczyńskiemu udało się powołać Muzeum Powstania Warszawskiego, wprawdzie Instytut Pamięci Narodowej prowadzi od lat mrówczą pracę edukacyjną, ale w ostatniej dekadzie to raczej wyjątki od reguły.

Polskie szkoły systematycznie ograniczają poziom i zasób wymaganej wiedzy historycznej. Po reformie minister edukacji narodowej Katarzyny Hall obowiązkowa nauka przedmiotu historia praktycznie kończy się już na I klasie liceum.

Do tego dochodzą nieuchronne zmiany cywilizacyjne, dotyczące nie tylko Polski. Druga połowa XX w. przyniosła kres zależności mistrz-uczeń w szkołach oraz upadek autorytetu seniora rodu, przekazującego kolejnym pokoleniu pewną wiedzę i tradycje.  Dziś młodzi – posiłkowani pobieżną wiedzą z Wikipedii – „wiedzą lepiej” i nie muszą już o nic nikogo pytać. 

Inna sprawa, że akurat okres dwudziestolecia międzywojennego - a z nim postać  Józefa Piłsudskiego i jego osiągnięć – zwłaszcza przez pierwsze dziesięciolecia PRL-u był zakłamywany w sposób bezprecedensowy. „Historia Piłsudskiego jest historią zdrady narodowej polskiej burżuazji”, „Na służbie obcych wywiadów”, „Mafia piłsudczykowska”, „Obraz zdrady i zgnilizny moralnej” – to typowe tytuły tekstów poświęconych marszałkowi w tym okresie. Komuniści na punkcie mieli lekką fobię - próby świętowania dnia 11 listopada były w PRL brutalnie pacyfikowane, jeszcze w latach 80. XX w. rzecznik rządu Jerzy Urban mówił o „awanturniczych posunięciach antyradzieckich Piłsudskiego”. Coś tam części Polaków w głowach z tej propagandy zostało.

Tym bardziej potrzeba nam porządnej edukacji historycznej. Bez niej za kilkadziesiąt lat obudzimy się w świecie ludzi bez pamięci i tożsamości. 

S. Równy


Podziel się
Oceń

Reklama