Jak każdy artysta postanowił uczcić to specjalną trasą koncertową. Problemy pojawiły się jednak na ostatnim z występów. Najwyraźniej ktoś postanowił nagrać Enrique z bliska i wleciał dronem na scenę. Przebieg dalszych wydarzeń możemy sobie wyobrazić… a może jednak nie? Dron wiszący nad sceną wcale nie spadł na wokalistę – to właśnie Iglesias postanowił go złapać. Wynikiem tej bohaterskiej misji niszczycielskiej było poważne uszkodzenie palców. Hiszpan nie dał jednak za wygraną – kontynuował koncert w zakrwawionej koszulce i owiniętej kawałkiem szmatki ręce przez kolejne pół godziny, a po tym czasie przeprosił zebranych i zszedł na backstage opatrzyć rany. Okazały się na tyle poważne, że został przymusowo wysłany do szpitala.
Jednak bez obaw – jak możemy wyczytać na stronie Enrique Iglesiasa kolejny koncert odbędzie się według planu.














