Przypomnijmy: instalacja w kształcie konturów Polski z przymocowaną łańcuchami ławką w środku to element, prowadzonej w całym kraju przez Bank Gospodarstwa Krajowego „akcji informacyjno-promocyjnej poświęconej inwestycjom, których realizację wspomaga BGK”. Ławek ma być w sumie 16, po jednej w każdym województwie. W przypadku Radomia firma zajmująca się kampanią dla BGK wystąpiła do magistratu z wnioskiem o udostępnienie terenu. Wielu mieszkańców zastanawia się, dlaczego miasto udzieliło zgody na jej instalację. W tej sprawie skontaktowaliśmy się z Mateuszem Tyczyńskim, wiceprezydentem Radomia.
- Samorząd działa na mocy i w granicach prawa. Wszystkich traktujemy równo, nawet jeśli jest to duża agencja reklamowa działająca na zlecenie Kancelarii Premiera Rady Ministrów, jak ma to miejsce w przypadku tej "nieszczęsnej" ławeczki. Uważamy, że wydawanie milionów złotych w sytuacji, gdy ludzie nie wiedzą czy będą mieli za co kupić węgiel na zimę jest działaniem nieskutecznym i bezsensownym. Nie możemy jednak przenosić swoich opinii na działania samorządu. Wniosek był kompletny, była też decyzja konserwatora zabytków, który uznał, że ta ławeczka może w tym miejscu stanąć. Wychodzimy z założenia, że z przestrzeni publicznej może korzystać każdy, jeśli nie narusza prawa. Ta ławeczka może budzić kontrowersje, niektórzy mówią, że narusza zasady zdrowego rozsądku, ale my na podstawie prawa byliśmy zobowiązani do udzielenia pozwolenia na jej postawienie - wyjaśnia Tyczyński.
W Radomiu „Ławka z polską flagą” ma stać do końca listopada. Koszt jednej takiej instalacji to 100 tys. zł















Napisz komentarz
Komentarze