Podczas gali Babilon MMA 7, która odbyła się w Żyrardowie, Daniel Rutkowski wygrał swoją siódmą walkę w klatce z rzędu. Kapitalna seria radomianina sprawiła, że wkrótce może stanąć do walki o pas mistrzowski. Sam zainteresowany zresztą tego właśnie się domaga i niewykluczone, że Radom będzie miastem mistrza.
Droga do wygranej nie była jednak łatwa. Rutkowski przyznaje, że rywal był bardzo wymagający. - "Raju" jest naprawdę świetnym, bardzo mocnym przeciwnikiem. Dla mnie to największy prezent, naprawdę. Było bardzo ciężko - mówił na gorąco po walce na antenie Polsatu Sport.
Wyrównany przebieg miała pierwsza runda, w której przeciwnik próbował zaskoczyć radomianina. - W pierwszej rundzie bardzo mocno kopał, raz mnie trochę zatkało, ale nie, nie będziesz mnie zatykał mówię. Idę do przodu, udało mi się bardzo fajnie skontrować, kontrolować całą walkę, cieszę się niezmiernie - mówił "Rutek", który wspomnianej radości wcale nie ukrywał.
Rutkowskiemu nie można niczego zarzucić, jednak trochę na przekór zapytano go, czy skazą nie jest... przerwanie serii walk wygranych przed czasem - Powiem szczerze nie, nie nazywam tego skazą, bo wygrałem, każdą rundę udało mi się zdominować. - skomentował. - Nie chciałem za dużo robić, żeby się nie wypompować. Robiłem to z głową, tak jak trener każe - tłumaczył.
Po raz kolejny nasza zawodnik zaprezentował efektowne "linie lotnicze", czyli rzuty, które stały się jego znakiem rozpoznawczym. - Udało się znowu fajnie rzucić. Robię tyle, co umiem. Nie kombinuję, nie przesadzam. Jestem zapaśnikiem i dążę do zapasów - przyznał.
Na sam koniec padło zdanie, na które wszyscy czekali. Było ono skierowane do Tomasza Babilońskiego, organizatora gali. - Tomeczku, siódma z rzędu, trzecia u ciebie, chyba najwyższy czas dać mi szansę walki o pas! - mówił z uśmiechem "Rutek".
Czy jego oczekiwania zostaną spełnione?















Napisz komentarz
Komentarze