
Jednak nie wszyscy producenci widzą przyszłość w tego rodzaju rozwiązaniu. Coraz większa liczba koncernów samochodowych postanowiła na rynek wypuścić model z napędem hybrydowym. Co to takiego? Połączenie silnika spalinowego z elektrycznym. Takie rozwiązanie pomaga chronić środowisko oraz gwarantuje spalanie na poziomie silników napędzanych ropą. Na papierze zapełnionym danymi wszystko wygląda pięknie, jednak w praktyce oszczędność warta zachodu, może być uzyskana tylko w ruchu miejskim, w którym podróżuje się z niskimi prędkościami. Na trasie auto spala podobną ilość paliwa, co zwykła benzynówka.
Czemu więc Amerykanie wybrali hybrydę? Powodów jest przynajmniej trzy. Po pierwsze napęd hybrydowy stał się tam modny. Co drugi celebryta ma w swoim garażu Priusa. Po drugie nie brakuje tam także zatwardziałych ekologów. Trzeci powód jest taki, że to jedyna forma oszczędzania paliwa w USA. Klienci mogliby wybrać ciągle obcego dla nich diesla, ale tłumaczą się mała liczbą stacji z ropą, która tam napędza przeważnie wielkie ciężarówki. I oczywiście nie są to jedyne powody, dla których za oceanem rzadko słychać na parkingu charakterystyczny klekot silnika diesla. Tak naprawdę Amerykanie nie muszą szukać oszczędności tak bardzo jak kierowcy z Europy. Tam mimo podwyżek, benzyna jest po prostu tania. Wracając jednak do tematu zwolenników diesli i hybryd, bez względu na to, po której stronie staniemy nie powinniśmy mieć powodów do zmartwień. Pewne jest to, że diesle będą palić coraz mniej, a kto wie, może i auta z napędami hybrydowymi będą z czasem tanieć? Bo jeśli nie, to nie ma co „oszczędzać” płacąc ponad 100 tys. zł za popularną hybrydę i jakieś 10 tys. zł więcej wybierając diesla, zamiast nowoczesnego, palącego coraz mniej benzyniaka.















