Mieszkańcy Czarnej walczą o ucywilizowanie okolicy od wielu lat, jednak w ostatnich tygodniach nastąpiło przyspieszenie działań urzędniczych. Spowodował je… pożar, do którego doszło w styczniu. Strażacy mieli ogromny problem, ponieważ dojazd do płonącego domu był bardzo trudny, a w dodatku okazało się, że przy ul. Czarnej nie ma hydrantów.
Strażacy złożyli skargę na warunki, w jakich przyszło im działać. W efekcie doszło do spotkania wojewody mazowieckiego z przedstawicielami Urzędu Miejskiego, PKP i członkami Stowarzyszenia Ulicy Czarnej w Radomiu. Przyjęto harmonogram działań, z którego wynika, że w trzecim kwartale 2012 r. droga zostanie wyremontowana. Jednak jest warunek – najpierw muszą zostać uregulowane kwestie własnościowe, a te są skomplikowane. Jeszcze niedawno radomski magistrat twierdził nawet, że ulica Czarna na odcinku między Godowską a Gajową teoretycznie... nie powinna istnieć. Grunty znajdują się w użytkowaniu PKP. Dwa lata temu kolej wystąpiła o do Urzędu Wojewódzkiego z wnioskiem o uwłaszczenie działek, na których m.in. poprowadzona jest ul. Czarna. Postępowanie utknęło w szufladach urzędników.
Teraz ma być inaczej. Przedstawiciele wojewody zapewniają, że tym razem błyskawicznie rozpatrzą wniosek o uwłaszczenie. Urząd Miejski porozumie się natomiast z PKP w sprawie wydzielenia terenu pod ul. Czarną. W kwietniu miasto ma złożyć projekt podziału tego terenu u wojewody. Do końca kwietnia PKP skoryguje wniosek o użytkowanie wieczyste.
Po wydaniu przez wojewodę decyzji uwłaszczającej, prezydent Radomia będzie musiał wystąpić o zgodę na przekazanie terenu na cel publiczny. Już wiadomo, że taką akceptację otrzyma. Wtedy nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby rozpocząć przebudowę.
Na tę chwilę czekają mieszkańcy okolicznych domów, narzekający na warunki, w jakich przyszło im egzystować. Gruntowa droga jest pełna kolein. Nie ma również oświetlenia, wodociągu, gazociągu i kanalizacji.
Krzaki porastające tereny między linią kolejową a Czarną i brak światła to znakomite warunki dla bandytów. Często dochodzi tam do napadów, kradzieży a nawet prób gwałtów. – Moja córka pracuje na drugą zmianę i wraca do domu w nocy. Prosi, żebym po nią wychodziła, ale też się boję – opowiada jedna z mieszkanek.
Zdesperowani ludzie od lat zasypują urzędy pismami. Skierowali nawet zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez prezydenta Radomia, któremu zarzucili narażenie ich na niebezpieczeństwa. Jednak sąd nie dopatrzył się winy urzędników.














