Polskie wojsko miało za zadanie bronić przeprawy, a jeśli nie będzie to już możliwe, naruszyć konstrukcję mostu tak, żeby wróg nie mogły przedostać się na drugą stronę Wisły. Rolę Wisły odegrała tym razem Radomka (w rzeczywistości obrona mostu rozegrała się nad Wisłą, zaledwie kilka kilometrów od Ryczywołu).
Liczne i dobrze uzbrojone oddziały hitlerowców szybko podążały w stronę wsi położonej nad rzeką. Wróg atakował zarówno na lądzie, jak i z powietrza. Bomby spadające nad wsią i w okolicy rzeki wywołały strach wśród ludności cywilnej, która w popłochu musiała opuszczać swoje gospodarstwa.
Do jak najbardziej autentycznego odwzorowania tego, co działo się we wrześniu 1939 roku pod Ryczywołem, wykorzystano w sumie kilkadziesiąt ładunków o różnej sile wybuchu. Pirotechnicy umieścili je w ziemi oraz w wodzie. Wystrzały wyglądały jak prawdziwe, co wywoływało niesamowity efekt.




Na polu bitwy nie mogło zabraknąć armat oraz pojazdów z okresu kampanii wrześniowej. Żołnierzy piechoty polskiej i niemieckiej wspierały czołgi. Niemcy dysponowali także motorami. Tymczasem na pomoc polakom przybyli również ułani.
Hitlerowcy, po wkroczeniu do opustoszałej wsi, podpalili zabudowania. Liczniejszej i dobrze uzbrojonej armii niemieckiej udało się przedrzeć praktycznie pod sam most. W trakcie walk zniszczony został polski czołg, którego załoga dzielnie odpierała ataki wroga. W trakcie walk wielu żołnierzy zostało rannych lub poniosło śmierć na polu bitwy.
Niemcy zdobyli polską bazę, ale oddział wojska polskiego zdążył przedostać się przez przeprawę na drugą stronę Wisły. Po przeprawie żołnierze sami podpalili most, aby uniemożliwić przedostanie się wroga na swoją stronę.














