Nowa polska komedia jest bardzo podobna do świetnej zagranicznej produkcji "To właśnie miłość" z Hugh Grantem, Keirą Knightley, Colinem Firthem i wieloma innymi gwiazdami światowej klasy. Nie trzeba daleko szukać - wystarczy porównać plakaty. Producentka wyjaśniła, że podobieństwo "Listów do M." i "To właśnie miłość" polega na wielowątkowości fabuły i przedświątecznym czasie, w którym dzieje się akcja obydwu filmów. Twórcy "Listów do M." są świadomi tego, że nie unikną porównań z zagranicznym wzorcem. Są zadowoleni z rezultatu swojej pracy. Udało im się zebrać plejadę polskich gwiazd, które z entuzjazmem przyjęły propozycje zagrania w tej produkcji.
Jednym z nich jest Tomasz Karolak, który wcielił się w rolę Mikołaja o przewrotnym imieniu Melchior (właściwie to Mel Gibson - Mel to skrót od prawdziwego imienia, a Gibson od nazwiska popularnego aktora). Jak wyjaśnił aktor, praca w charakterze Mikołaja nie jest mu obca - w czasach studenckich dorabiał w taki sposób. Był także ochroniarzem i pracownikiem budowlanym. Jak twierdzi Karolak, doświadczenia zebrane przez te wszystkie lata, pomagają mu wykonywać zawód aktora.
By zachęcić Polaków do obejrzenia "Listów do M.", Tomasz Karolak z pewnością w głosie powiedział, że ta komedia ma sens. Jej akcja dzieje się w czasie Bożego Narodzenia. Może to nie jest jakiś oryginalny pomysł, ale tylko Polacy z takim zaangażowaniem przygotowują się do tego święta - stąd koncept umiejscowienia akcji w tym okresie. Sama tematyka filmu powoduje, że jego twórcy traktują polskich widzów poważnie. To jedna z nielicznych rodzimych produkcji, która osobiście mu się podoba. Cieszy się, że wziął w niej udział.

1. Jak podoba się Panu nowy wizerunek Radomia?
To miasto odżywa, zmienia się, choć nie jest takie zupełnie nowe. Na "Żeromiaku" dzieje się coraz więcej, remontuje się kamienice i jest tyle centrów handlowych - to z pewnością wpływa korzystnie na wizerunek tego miasta. Mam nadzieję, że Radom będzie miał swoje wielkie dni. Na razie był odstawiany na bok.
2. Dlaczego Pan przyjął rolę w tej komedii? Przecież widzowie znają już Pana jako odtwórcę ról o podobnym charakterze.
Wie Pani, jak trudno stworzyć rolę komediową, by rozśmieszyć widza? To bardziej skomplikowane, niż granie jakiegokolwiek dramatu. Zresztą staram się tego nie wartościować. Jestem aktorem - to mój zawód. Otrzymuję propozycję wzięcia udziału w jakimś filmie, więc zwyczaje przyjmuję ją i gram.
3. Czy w przyszłości ma Pan zamiar zmierzyć się z innym niż komediowy repertuarem?
To wszystko zależy od propozycji twórców danego filmu. W tonach niekomediowych spełniam się jako szef teatru IMKA w Warszawie.
4. Którą z Pana koleżanek z planu, ceni Pan najbardziej?
Wszystkie są świetne. Bardzo podobała mi się Agnieszka Wagner, która dawno nie pojawiała się na "dużym ekranie". Cenię również Agnieszkę Dygant i Romę Gąsiorowską. Myślę, że na planie "Listów do M." wszyscy prezentowali wyrównany poziom aktorstwa.
5. Motywem przewodnim tej komedii jest ukazanie niecodziennej sytuacji w kontaktach damsko-męskich, czyli nagłe zauroczenie, zachwyt drugą osobą, pierwsze spojrzenie. Czy wierzy Pan w miłość od pierwszego wejrzenia?
Oczywiście. Zdecydowanie.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję i zapraszam do kin.
"Listy do M." można oglądać w radomskich kinach od 10 listopada.

Z Tomaszem Karolakiem rozmawiała Karolina Sierka.













