Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
wtorek, 30 grudnia 2025 20:14
Reklama

„Rytuał”, czyli Hopkins się starzeje

Od czasu legendarnego „Egzorcysty” w reżyserii Williama Friedkina, w kinie popularnym wraca co jakiś czas temat opętania przez demona. Z różnym skutkiem. Bo też i grunt jest dość niebezpieczny – zbyt łatwo można wpaść tu w śmieszność. W ostatnich latach powstało jednak kilka udanych filmów o opętaniu. Wymieńmy tylko wysmakowane obrazowo „Stracone dusze” („Lost Souls”, 2000 r.) w reż. Janusza Kamińskiego oraz bardziej realistyczne i szarpiące nerwy „Egzorcyzmy Emily Rose” Scotta Derricksona z 2005 r.

W tym roku na ekrany – a teraz już na płyty DVD – wszedł „Rytuał” („The Rite”). Reżyserem tego filmu jest - doceniony ostatnio w Hollywood - Szwed Mikael Hafstrom. W 2004 r. był nominowany do Oscara dla najlepszego obcojęzycznego obcojęzycznego za „Zło”. Stało się o nim głośniej dzięki bardzo przyzwoitemu horrorowi z Johnem Cusackiem w roli głównej „1408”. Z tym samym aktorem w 2010 roku zrobił melodramat „Shanghai”. Teraz przyszedł czas na współpracę z Colinem O'Donoghue i Anthony Hopkinsem. To oni bowiem kreują pierwszoplanowe role w „Rytuale”. Głównym bohaterem tej opowieści jest Michael Kovak, który szukając wiary i swojego miejsca w życiu, wstępuje do seminarium duchownego. Nie znajduje tam ani jednego ani drugiego i tuż przed święceniami chce zrezygnować ze stanu kapłańskiego. Wtedy właśnie poznaje ekscentrycznego księdza Lucasa (Antony Hopkins), który wprowadza go w świat opętania i egzorcyzmów.Jak było do przewidzenia, Hopkins - jak zawsze precyzyjny, sugestywny, magnetyczny - ten film ukradł. To na sceny z nim właśnie czeka się w „Rytuale”. A jednak daleko mu tutaj do tej aktorskiej siły, jaką pamiętamy go z „Milczenia owiec” czy „Nixona”. Wielki komediant odcina kupony z poprzednich osiągnięć ? Jest już zmęczony? Być może. Co jednak bardzo nie psuje przyjemności oglądania jego aktorskich tricków w „Rytuale”. 

Film szczęśliwie – na ile może - unika dosłowności. Znamienna jest scena, kiedy po rytuale egzorcyzmu młody Michale pyta, jakby rozczarowany – To już? Na co stary egzorcysta: - A czego się spodziewałeś? Obracającej się dookoła głowy? Wymiocin?

W filmie wielokrotnie mówi się zresztą o tym, że diabeł chce pozostać w człowieku ukryty. Sporo jest też prób psychologizowania. Główny bohater musi się zmierzyć z traumą po rodzicach, jedną z egzorcyzmowanych zgwałcił własny ojciec... – co w tego rodzaju produkcji musiało, niestety, zostać zbanalizowane.

Niemożebnie banalny jest też happy end „Rytuału”. Jednak nie jest to film stracony. Ratuje go Hopkins i atmosfera – co jest chyba zasługą reżysera, który wlał do hollywodzkiej produkcji trochę szwedzkiej depresji. Rzecz bardzo przyzwoita, dla wielbicieli gatunku.

 


Podziel się
Oceń

Reklama