Nie od dziś wiadomo, że Fernandes od wielu lat jest bardzo bliskim przyjacielem Chico Ramosa, środkowego pomocnika Radomiaka Radom, który do zespołu dołączył w styczniu 2023 roku. Od tego czasu w Ekstraklasie zagrał jedynie 18 razy, ponieważ już w kwietniu tego samego roku doznał makabrycznej kontuzji w spotkaniu z Cracovią, łamiąc kość piszczelową.
Bruno Fernandes zaś od 2020 roku reprezentuje barwy dwudziestokrotnego mistrza Anglii, Manchesteru United. Dwa tygodnie temu na swoich mediach społecznościowych pochwalił się sposobem, w jaki spędzał wolny wieczór - oglądając spotkanie pomiędzy Radomiakiem a Legią Warszawa, w którym jego kumpel pojawił się na murawie wchodząc z ławki rezerwowych.
Temat zainteresował kibiców z całej Polski, a o samą sytuację zawodnika United spytał jeden z dziennikarzy telewizji internetowej Viaplay, transmitującej w naszym kraju ligę angielską. Bruno spytany o to, jak i dlaczego ogląda mecze akurat Radomiaka, odpowiedział:
"Francisco jest jednym z moich najlepszych przyjaciół, nie tylko w piłce, ale i w życiu. To jeden z najlepszych przyjaciół, których poznałem dzięki futbolowi. Mecz z mediów, o którym mówisz (przeciwko Legii - przyp. red.), to nie jest ostatni mecz, który widziałem. Ostatnio oglądałem także domowy remis 1:1 (z Widzewem Łódź). Zawsze przed treningiem dzwonię do Francisco, moje dzieci uwielbiają jego dzieci i żonę. To ludzie, których darzę specjalnym uczuciem i zawsze będę kibicował Radomiakowi."
Swego czasu do podobnej sytuacji doszło w warszawskiej Legii. W niej przez kilka lat mecze Ekstraklasy rozgrywał portugalski pomocnik, Andre Martins. W 2021 roku, między innymi dzięki ich wieloletniej przyjaźni, do zespołu dołączył także Josue Pesqueira, który po kilku sezonach stał się kapitanem drużyny. Obaj zawodnicy grali ze sobą jeszcze w czasach piłki młodzieżowej, a w Warszawie mieli szansę ponownie stanąć razem na murawie. Czy podobny los czeka portugalski duet związany z Radomiakiem? Cóż... Na dziś to piłkarskie science fiction, ale futbol pisał różne, ciekawe historie. ;)