– Jak zawsze na początku sierpnia świętujemy urodziny Gombrowicza. Obchodzimy je wtedy, kiedy wszyscy mogą przyjechać – i chyba dobrze, że to właśnie niedziela, bo ludzi mamy naprawdę wielu – mówił Robert Utkowski z Muzeum Witolda Gombrowicza.
Program był bogaty i zróżnicowany – od atrakcji dla najmłodszych, przez ambitny teatr, aż po dwa wyjątkowe koncerty. Już od godz. 16.30 dzieci mogły uczestniczyć w zabawach i warsztatach twórczych przygotowanych przez ekipę MuBaBaO. Były bajko-stwory, nietypowe poduchy, klocki i opowieści inspirowane Gombrowiczem – wszystko zaprojektowane tak, by pobudzać wyobraźnię i kreatywność.
Chwilę później rozpoczęła się plenerowa premiera spektaklu „Ferdydurke” w reżyserii Alejandro Radawskiego – Argentyńczyka polskiego pochodzenia, który kilka lat temu po raz pierwszy przeniósł powieść Gombrowicza na scenę z zespołem teatralnym z Buenos Aires. Teraz, we współpracy z warszawskim Teatrem “Druga Strefa”, przygotował nową wersję – tym razem w polskiej obsadzie. Cztery młode aktorki wcieliły się w kilkanaście ról, tworząc żywiołowe i prowokujące przedstawienie, które – zgodnie z duchem autora – nie szczędziło krytyki pod adresem systemów: edukacji, wychowania i władzy.
– Alejandro Radawski zaczął odkrywać swoje polskie korzenie właśnie w Radomiu. To tu trzy lata temu przyjechał ze swoją „Ferdydurke” przygotowaną w Argentynie. Teraz pokazuje ją polskiej publiczności – mówił Utkowski. – Jestem przekonany, że jeszcze nie raz usłyszymy o aktorkach grających dziś we Wsoli.
Wieczór należał do muzyki. Najpierw scenę przejął Tymon Tymański z projektem „Republikacje” – interpretacjami utworów legendarnej Republiki. Piosenki takie jak „Biała flaga” czy „Kombinat” wybrzmiały w nowych, niebanalnych aranżacjach, z energią i charakterystycznym dla Tymańskiego dystansem.
Na finał wystąpił zespół Mikromusic, który zagrał we Wsoli już po raz trzeci. Fuzja jazzu, trip-hopu, rocka i muzyki ludowej, połączona z lirycznymi tekstami i niebanalną atmosferą sprawiła, że koncert zakończył się owacjami na stojąco. Publiczność – zarówno ta, która znała ich od dawna, jak i ci, którzy przyszli ich posłuchać po raz pierwszy – nie kryła zachwytu.
Wśród atrakcji nie zabrakło też czegoś dla ciała – w parku działała plenerowa restauracja, która pozwoliła na chwilę wytchnienia pomiędzy kolejnymi punktami programu.
Wszystko wskazuje na to, że Gombrowicz byłby zadowolony z takiego świętowania. Było inteligentnie, absurdalnie, twórczo – i bardzo gombrowiczowsko.





















Napisz komentarz
Komentarze