W pierwszej rundzie fazy zasadniczej Pierrot Czarni trafili na szósty w tabeli Mickiewicz Kluczbork. Radomianie byli faworytem zmagań, szczególnie patrząc na serię trzynastu zwycięstw z rzędu, z jaką podopieczni Dariusza Daszkiewicza zakończyli fazę zasadniczą.
Po dwóch meczach ćwierćfinałowych był remis 1:1. Decydujące starcie odbyło się w Radomiu, a Czarni przystąpili do niego bez kluczowego zawodnika, czyli atakującego Bartłomieja Klutha. - Na pewno to był mecz walki. Był to pojedynek decydujący w awansie do dalszej fazy, do najlepszej czwórki. My przystąpiliśmy do tego spotkania poważnie osłabieni brakiem naszego podstawowego atakującego Bartka Klutha, który doznał kontuzji w drugim secie poprzedniego meczu w Kluczborku. Janek Siemiątkowski jednak bardzo dobrze go zastąpił. Jako drużyna niestety popełniliśmy zdecydowanie za dużo błędów na zagrywce, nie robiąc jakiejś większej szkody przeciwnikowi. Drugim elementem, gdzie też mogliśmy zagrać lepiej, na pewno było przyjęcie. Natomiast chłopaki zostawili całe serce i zdrowie na parkiecie w tych wszystkich spotkaniach, więc naprawdę dla nich czapka z głowy - podkreśla Dariusz Daszkiewicz, szkoleniowiec radomskiej ekipy.
Jeszcze na samym początku 2025 roku Czarni zajmowali miejsce... w strefie spadkowej! Wspomniana seria zwycięstw wywindowała jednak radomian aż na trzecie miejsce w tabeli. - Jestem dumny z tego, jak chłopaki grali. Jak przypomnę sobie nasze początki, gdzie przez dwie trzecie sezonu byliśmy w strefie spadkowej i krok po kroku, z tego wychodziliśmy, to naprawdę jestem dumny z zawodników. To jest sport i myślę, że gdyby nie ta kontuzja, o której wspomniałem, rywalizacja mogłaby się potoczyć inaczej - zaznacza Daszkiewicz.
W decydującym meczu w trakcie tie-breaka nie obyło się bez kontrowersji sędziowskich. Przy stanie 12:13 po bloku atakował Kristaps Smits - tak pokazał sędzia liniowy i początkowo główny arbiter, Mirosław Beń. Potem jednak po konsultacji z liniowym, Beń zmienił decyzję i przyznał punkt Mickiewiczowi uznając, że atak jednak po bloku nie był.
- Zarówno w Kluczborku, jak i tutaj, to były dwa wyrównane mecze, mogły pójść w obie strony. Każda drużyna miała swoje lepsze i gorsze momenty. Kluczbork wygrał zasłużenie, ale odnosząc się do pracy sędziów, to nie wyobrażam sobie, jak w takim momencie można gwizdnąć piłkę na 12:14, gdzie sędzia liniowy pokazuje po bloku i jest po bloku, a potem zmienić decyzję. Może byśmy potem nie zrobili przejścia, może by Kluczbork i tak wygrał, nie wiemy tego. Ale 13:13 w takim momencie daje większą szansę do ugrania czegokolwiek niż 12:14. No i kończymy sezon rozczarowaniem... - podkreśla Tomasz Kalembka, środkowy i kapitan Czarnych.
W meczach na szczeblu pierwszoligowym sędziowie nie mają do dyspozycji systemu challenge. Radomianie są rozczarowani postawą arbitra, ale podkreślają jednocześnie, że ta jedna sytuacja nie zaważyła na końcowym wyniku.
- Kontrowersje sędziowskie zawsze się zdarzają. Natomiast przy takim wyniku, jeżeli sędzia pokazuje dla nas piłkę po bloku, po czym nagle sam, nie wiem z jakiego powodu, to zmienia, to dla mnie to jest niepoważne. Nie mamy niestety systemu challenge, a uważam, że taki system powinien być obowiązkiem w takich meczach. Nie mamy, więc gratulacje dla zespołu z Kluczborka i tyle - zaznacza szkoleniowiec.
- Ciężko sobie wyobrazić w ogóle na tym poziomie siatkówkę bez challenge'u. Niektórzy sędziowie reagują na krzyki, niektórzy nie. Czasem sędzia jest pod presją i gwiżdże dla tych, którzy krzykną głośniej. Kluczbork wygrał zasłużenie, grali lepiej. Wygrali dwa mecze, my jeden. Graliśmy dwa razy u siebie, oni u siebie tylko raz, gratulacje dla nich - mówi Kalembka.
Odpadnięcie radomian w ćwierćfinale można uznać za rozczarowanie. - Przez cały rok pracowaliśmy i, za przeproszeniem, wyszliśmy z gów**, zrobiliśmy fajną serię trzynastu zwycięstw z rzędu po to, żeby to kontynuować w play-offach. Natomiast jest to sport i zespół z Kluczborka okazał się w tym trójmeczu lepszy i musimy to zaakceptować, chociaż na pewno wszystko jesteśmy bardzo mocno rozczarowani, bo każdy z nas chciał grać dalej - podkreśla Daszkiewicz.
- Nie mam pojęcia, czego nam finalnie zabrakło. Ale ten sezon był najtrudniejszym w moim życiu na pewno. Od rzeczy sportowych, przez organizacyjne, po kontuzje. Były takie problemy, że naprawdę ja się nie spotkałem z takimi problemami nigdy w życiu. I to co tydzień, czy co dwa tygodnie. Chcieliśmy coś więcej ugrać, ale niestety wyszło jak wyszło - zaznacza kapitan Tomasz Kalembka.
Finalnie Czarni uplasowali się na szóstym miejscu w tabeli PLS 1. Ligi sezonu 2024/25.
Napisz komentarz
Komentarze