Niewykonanie polecenia wojewody mazowieckiego nie oznacza jednak, że same uroczystości się nie odbędą - te są zaplanowane, jednak mają odbyć się w ciszy, a nie wśród dźwięku syren alarmowych. Jak tłumaczy swoją decyzję prezydent Radosław Witkowski, jest to podyktowane obecnością osób, którym ten dźwięk kojarzy się tylko ze śmiercią.
"Radom pamięta o katastrofie smoleńskiej i odda hołd 96 osobom, które zginęły 12 lat temu w tragicznym wypadku lotniczym. Ten dzień powinien być jednak wypełniony ciszą i zadumą. Kiedy za naszą wschodnią granicą każdego dnia wyją syreny alarmujące o niosących śmierć bombardowaniach, pomysł Ministra Kamińskiego, by dźwiękiem syren uczcić również rocznicę katastrofy smoleńskiej, uważam za dalece niewłaściwą. Uruchamianie sygnałów ostrzegawczych może wywołać panikę wśród mieszkańców. A kilku tysiącom Ukraińców (w tym bardzo wielu dzieciom), których gościmy w Radomiu, pogłębić wojenną traumę. Dlatego podjąłem decyzję, że pomimo polecenia wojewody, syreny w Radomiu nie zawyją." - czytamy w oficjalnym powiadomieniu na mediach społecznościowych prezydenta.
Do sytuacji odniósł się także zastępca prezydenta Mateusz Tyczyński, który także zaznacza, że Ukraińcy którzy przed wojną uciekli do Polski, a także między innymi do Radomia, ten dźwięk znają tylko z sytuacji konfliktu z Rosją.
"Gdy za naszą granicą trwa wojna, a w Radomiu gościmy kilka tysięcy straumatyzowanych osób, które przed nią uciekły, używanie syren do upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej jest pomysłem niedorzecznym. Dziękuję prezydentowi Radosławowi Witkowskiemu za podjęcie decyzji, że w Radomiu syreny nie zawyją. Wbrew decyzji ministra Kamińskiego i poleceniu wojewody Konstantego Radziwiłła." - czytamy w poście wiceprezydenta.
Czy podjęcie tej decyzji i zignorowanie poleceń wojewody i ministra będzie niosło za sobą konsekwencje? O tym przekonamy się niebawem.














Napisz komentarz
Komentarze