Barabanienie iłżeckie to specyficzny zwyczaj, który jest intensywnie praktykowany. Mieszkańcy Iłży nie wyobrażają sobie Świąt Wielkanocnych bez barabanienia. - W tym roku barabanienie będzie tylko przed niedzielną rezurekcją. Mieszkańcy usłyszą je z głośników z balkonu urzędu - mówi Przemysław Burek, burmistrz gminy Iłża.
Tradycja barabanienia ma ponad 400 lat i jest kojarzona z bębnem z XVII w., który jest przechowywany w kościele. Tadycyjne barabanienie rozpoczynało się w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną. Kończyło się o godzinie szóstej rano przed kościołem zapowiadając mszę rezurekcyjną. Jest to oznajmianie najważniejszej chwili dla chrześcijanina, czyli zmartwychwstania Jezusa.
W literaturze pojawiają się wzmianki, że już w okresie średniowiecza, po mszach rezurekcyjnych młodzi chłopcy doprowadzali do wybuchów. Był to znak radości, symbolicznego rozstąpienia się ziemi, która rodzi nowe życie, ale również otwierającego się grobu Chrystusa, któremu towarzyszył huk. Jedna z legend głosi też, że wielkanocne bębnienie jest związane z potopem szwedzkim, który miał miejsce w Iłży w okresie Wielkiej Nocy. Barabanienie przypomina dźwięk bębna, który miał być sygnałem szwedzkim do natarcia i wystrzały, które towarzyszyły podczas tego ataku.
W tym roku w Iłży bębniarzy już kolejny raz nie zobaczymy.














Napisz komentarz
Komentarze