Anilana do meczu z beniaminkiem przystępowała z pozycji lidera, bowiem na inauguracje 39:25 rozgromiła KS Azoty II Puławy. Za to radomianie mieli w pamięci domową porażkę z Mazurem Sierpc.
W 23. minucie było 14:11 dla Anilany i do tego czasu pojedynek miał dość wyrównany przebieg. Niestety wystarczyło 180 sekund, by rozpędzeni łodzianie zdobyli trzy następne bramki i o czas poprosił trener radomian Karol Drabik. Uniwersytet mógł na przerwę schodzić z czterobramkową stratą, ale w ostatniej akcji błąd przejścia linii popełnił obrotowy Rafał Banaczek i to łodzianie wygrywali 18:13.
Druga część rozpoczęła się od wzajemnej wymiany ciosów. Na gole radomian, bramkami odpowiadali łodzianie, zachowując bezpieczną przewagę. Po kwadransie miejscowi wypracowali sobie nawet siedmiobramkowe prowadzenie. Uniwersytet miał wówczas problemy z przedarciem się przez dość agresywną i wysoko ustawioną obronę Anilany. Ponadto niemalże każdy błąd w ataku łodzianie kończyli szybkimi kontratakami.
Pomimo niekorzystnego rezultatu młody zespół z Radomia nie zamierzał odpuszczać. Grający w tym meczu w czerwono – czarnych strojach radomianie w odstępie dwóch minut zdobyli trzy bramki i w 50. minucie przy stanie 30:25, o czas poprosił opiekun Anilany.
Cztery minuty później kibice oglądali najładniejszego gola meczu. Piłkę w obronie przejął Banaczek i celnie rzucił przez całe boisko do opuszczonej przez golkipera bramki. Wówczas Uniwersytet przegrywał 32:28 i jeszcze był w grze. Dopiero następne fragmenty gry i dwa gole łodzian spowodowały, że to Anilana mogła cieszyć się z triumfu.
Anilana Łódź – Uniwersytet Radom 36:28 (18:13)















Napisz komentarz
Komentarze