Michał Żeromiński przez 12 tygodni przygotowywał się do występu w Częstochowie. Radomian przed tą walką był pewny swoich umiejętności, choć doceniał klasę faworyzowanego rywala. Łukasz Wierzbicki na zawodowych ringach wygrał wszystkie 13 walk, ale do tej pory nie mierzył się z wymagającymi rywalami.
Według ekspertów w Częstochowie lepszy miał być Wierzbicki, ale w ringu lepiej zaprezentował się Żeromiński. Bokser z Radomia narzucił swój styl walki i po nieco słabszych pierwszych rundach zyskiwał przewagę. Od czwartego starcia popularny „Żeroma” dominował i raz za razem spychał rywala do głębokiej defensywy. Wierzbicki stracił swoje największe atuty czyli szybkość i mobilność na nogach. A Żeromiński z każdą rundą wyglądał coraz lepiej. Radomian bił seriami ciosów i celnie trafiał rywala. Dodatkowo wychowanek Radomiaka mocno akcentował ostatnie sekundy rund, żeby sędziowie nie mieli wątpliwości komu przyznać zwycięstwo. W ostatniej rundzie Żeromiński również bił celniej i po ostatnim gongu to on podniósł ręce do góry, a Wierzbicki załamany udał się do swojego narożnika. Niestety zwycięzcę wskazali sędziowie punktowi.
Werdykt w Częstochowie był mocno kontrowersyjny. Jeden z arbitrów widział pewne zwycięstwo Michała Żeromińskiego 97:93, ale dwóch kolejnych wskazało triumf Łukasza Wierzbickiego 96:94 i 96:95. Tym samym pas mistrza Polski zdobył Łukasz Wierzbicki, a „Żeroma” przegrał trzecią walkę w karierze.
Po tym werdykcie Michał Żeromiński był załamany i w rozmowie w ringu z Mateuszem Borkiem przyznał, że nie widzi sensu boksowania, jeżeli sędziowie wypaczają wyniki walki. – Każdy z was widział, że to ja wygrałem ten pojedynek. A dwóch panów wskazuje coś innego, niszcząc moje marzenia i ciężką pracę. To nie ma sensu i trzeba to zmienić – powiedział załamany Michał Żeromiński.















Napisz komentarz
Komentarze