
Tak, jak pisaliśmy wcześniej - w czwartej części Sagi Zmierzch Edward żeni się z Bell, wspólnie wyjeżdżają do Rio de Janeiro w podróż poślubną, tam płodzą dziecko, które od momentu poczęcia sprawia ogromne problemy. Wyniszcza ciało Bell, rujnuje jej układ krwionośny, odpornościowy, łamie kości żeber. Bell niknie w oczach. Edward jest bezradny, a Jacob stara się przekonać ukochaną, by pozwoliła wampirom wyjąć z siebie tego demona, które ją zabija. Oczywiście Bell nie godzi się na to. Zachowuje się jak prawdziwa matka. Nie pozwala skrzywdzić swojego dziecka. Potrafi wypić krew, by urodziło się zdrowe.
Wataha wilkołaków dowiaduje się o niebezpiecznym płodzie śmiertelniczki i wampira. Postanawiają ją zamordować. Jacob nie pozwala im na to. Chroni Bell wraz z wampirami, których osobiście nie znosi, ale jego miłość do dziewczyny jest mocniejsza. Z Edwardem utrzymuje dość poprawne stosunki, choć mężczyźni weszli w układ, że jeśli Bell umrze, to Jacob zabije Edwarda. Scena porodu opływała krwią, potem Bell, przerażeniem Edwarda i opanowaniem Jacoba. Dziecko-demon wyszło z dziewczyny, ale jednocześnie sprawiło, że przestała oddychać. Zdesperowany Edward rozpoczął proces przemiany Bell w wampirzycę: wbił w jej serce swój jad, nadgryzał ją gdzie tylko mógł, bo strzykawka z substancją nie zadziałała. Bell leżała jak kłoda. W finale dochodzi do poważnego starcia wilkołaków z wampirami. Walkę przerwał Jacob - okazało się, że córka Edwarda i Bell została mu wpojona, więc nie można jej uśmiercić. Takie jest prawo wilkołaków. Wszystko kończy się szczęśliwie - ciało Bell poddało się transformacji - ostatnia scena pokazuje jej alabastrowe ciało, pełniejsze, kobiece kształty, cudną, bez żadnych defektów twarz i przenikające spojrzenie. Bell otwiera swoje czerwone oczy i... film się kończy.
Pozytywami tej produkcji jest właściwy dobór aktorów. Edward i Jacob, z kobiecego punktu widzenia, są niezwykle przystojni i pociągający. Edward - romantyczny, czuły, namiętny, tajemniczy, sprytny, choć czasami trochę ciamajdowaty i bezradny. Jacob z kolei jest prawdziwym mężczyzną - czuły i opiekuńczy, a kiedy potrzeba potrafi pokazać pazur, agresję, umie postawić na swoim. Przy tym jest diabelsko przystojny. Rosalie zdecydowanie wybija się spośród pozostałych wampirów - jest zadziorna, pewna siebie, ma charakter, a jej uroda i kobiecość czynią z niej ciekawą postać. Pozostali aktorzy są mniej ważni.
Sceneria, w której dzieje się akcja horroru, zapiera dech w piersiach - bujne lasy, góry, jeziora, dzikość, tajemniczość. To idealne miejsce dla wampirów i wilkołaków - tak samo nieokiełznane i dzikie jak jej mieszkańcy. Wątek Rio de Janeiro był małą i krótką odskocznią od głębokiej zieleni drzew i błękitu wód. Może to i lepiej, bo w końcu stolica samby niekoniecznie pasuje do wampira.
Muzyka - no cóż - nie powala na kolana. Młodzieżowa, infantylna. W atmosferze rzekomej grozy, krwi, wilkołaków, gdzieś w głębi lasu, gdzie rozgrywają się dantejskie sceny, producenci karmią widza popowymi kawałkami - nie współgra to ze sobą.
Największe uznanie widzów powinna wzbudzić odtwórczyni roli Bell (Kirsten Steward). Naturalna, zwyczajna, pospolita, urodziwa, zgrabna, pociągająca, dziewczęca - jest swoistą przeciwwagą dla mało naturalnych, wypięknionych, obficie umalowanych wampirów. Jej skromność, brak makijażu, cudne, brązowe oczy, wyrozumiałość współgra z dojrzałością w podejmowaniu decyzji - wszyscy przekonują ją, by przerwała ciążę - ona stanowczo odmawia i konsekwentnie się tego trzyma. Według mnie, jest najlepszą postacią w tej produkcji.
Jak każdy film, i ten nie ustrzegł się negatywów (wbrew opiniom wszystkich nastolatek). Scena porodu jest wątpliwej jakości. Dużo krwi, potu, ogólne zamieszanie, dezorientacja bezradnych wampirów, zmordowana Bell, która nie może wytrzymać z bólu i krzyczy, by wyjąć z niej to COŚ! Wszystkie sceny w tej sekwencji mieszają się ze sobą, przenikają, są nieostre, niewyraźne - może taki był zamysł reżysera, by pokazać poród w iście "wampirowy" sposób i przestraszyć widzów. Mnie to nie przestraszyło. Raczej rozśmieszyło.
Z zasadzie to nie wiem, na jakiej podstawie mówi się o tym filmie jak o horrorze. Przecież nie wystarczy napisać i nakręcić filmu z wampirami na czele, by od razu nazwać go horrorem. To za mało. Powinno zakwalifikować się ten film do gatunku dramatu z elementami fantastyki. Obejrzyjcie sobie prawdziwe horrory Hitchcocka czy Polańskiego, a dopiero wtedy zaczniecie się porządnie bać.
Moda na wampiry niedługo minie, tak samo, jak wariacja na temat Harrego Potera czy na inne czary-mary w filmowym wydaniu. Banalna historia krwiopijców, obcujących ze śmiertelnikami, idealna, cukierkowa i nierealna miłość dziewczyny i wampira - to dobre dla niedojrzałych, nastawionych na efekciarskie kino, widzów. Ci, którzy oczekują od filmu czegoś więcej, nie będą zadowoleni po obejrzeniu tej części. Nie ma w nim specjalnego. Owszem - piękni ludzie, piękne ciała, piękny krajobraz, piękne uczucia - wszystko to jest zbyt piękne, oderwane od rzeczywistości. Tania, mało ambitna produkcja, która jest skierowana przede wszystkim na oglądalność przez masy. To film, który nie wymaga znajomości światowej kinematografii, wyczucia dobrego smaku i krytyki. Nie zmienia niczego w życiu widza, nie wzbudza refleksji, nie skłania do głębszych przemyśleń. Horror, który rozśmiesza - coraz częściej to oglądamy (że też pozwalamy karmić się takimi wątłymi produkcjami filmowymi).
Chcesz podzielić się z nami swoją opinią? Napisz do nas i opowiedz o swoich wrażeniach z filmu.














