Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
niedziela, 21 grudnia 2025 17:10
Reklama

Jak żyć po studiach?

Studia to taki okres w naszym życiu, gdy możemy żyć na luzie przez 5 lat (z założenia, bo bywają tacy, co z dokładności jeden rok powtarzają kilkukrotnie). Najlepiej, gdy studiujemy dziennie - zero stresu związanego z pracą. Jeszcze lepiej, gdy mieszkamy w akademiku bądź też innym chwilowym (studenckim) miejscu zesłania. Nikt nas nie kontroluje, wracamy kiedy chcemy i co ważne - jak chcemy. Problem powstaje, gdy ta beztroska się kończy i po 5 latach banicji wracamy do rodzinnego domu...













Nasi kochani rodzice okazują się wtedy - lekko ujmując - nad wyraz opiekuńczy. Gdy my dorośliśmy w trakcie studiów, w ich mniemaniu zatrzymaliśmy się na etapie liceum. Choć mamy już ukończone dwadzieścia kilka lat, padają pytania jak do dziecka: - Gdzie idziesz? - Z kim idziesz? - O której będziesz? - Jak wrócisz? - A musisz tak często wychodzić?

Zaskoczeni tą nową sytuacją wpadamy w amok. Z własnego doświadczenia – odpowiedzi typu "skończyłam osiemnaście lat", "nie zginę" i "nie muszę się tłumaczyć", nie załatwią sprawy. O dziwo, czasem najbanalniejsze wymówki wystarczają:"idę ze znajomymi z osiedla", "wrócę wieczorem" ( konieczność podkreślenia faktu, iż posiadamy klucze), "znajomi mnie odprowadzą więc się nie martw". Przekazanych informacji zero, a rodzice usatysfakcjonowani.

- Pamiętam gdy słyszałam takie teksty co drugi dzień - wspomina Ewa, była studentka.- Czasem wstydzę się o tym mówić, ale znalazłam na to złoty środek. Z racji, że posiadam bezlik koleżanek, tłumaczyłam się, że akurat potrzebują mojej pomocy, mają zły humor i muszą ze mną porozmawiać. Oczywiście w tym czasie spotykałam się z moimi koleżankami, ale nikt nie narzekał na zły humor - dodaje Ewa.

Gorzej jest ,gdy nasi rodzice wyciągają przeciw nam ciężką broń: „Za dużo pijesz, a dom traktujesz jak hotel!”. Zawsze można ograniczyć wyjścia i wieczory spędzać z rodziną, ale to już ostateczność. Ciężko odzwyczaić się od standardowej, towarzyszącej każdemu studentowi laby. Wyjściem z sytuacji jest dozowanie przyjemności. Gdy w trakcie edukacji mogliśmy na imprezy poświęcić 50 proc. czasu, teraz (pod warunkiem, że posiadamy pracę) zarezerwujmy na to 10 proc. Powolne odejmowanie, choć bardzo bolesne, jest rozwiązaniem. Z siedmiu imprez tygodniowo powoli przechodzimy do sześciu, pięciu, czterech i kończymy chociaż  na trzech. Pamiętajmy - nadal mamy dwadzieścia parę lat, coś się nam od życia należy!

A co z pieniędzmi? O dziwo, w trakcie studenckiego życia, zawsze znalazła się jakaś dodatkowa pula na zabawę. Teraz, choć z pracą i stałymi dochodami, nadal nam ich ubywa. Jak to się dzieje? Nie wiem... gdy już ktoś ustali i znajdzie na to złoty środek, prosimy o kontakt z naszą redakcją! My wciąż się nad tym głowimy. 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama