Jest późna wiosna 1883 roku. Źle przez profesora dobrany repertuar powoduje, że podczas koncertu kończącego drugi rok studiów w konserwatorium 17-letnia Stanisława Biernacka zrywa strunę głosową. Koniec ze śpiewem.
Tydzień leżałam w łóżku; miałam więc dosyć czasu do rozmyślań nad moją przyszłością. Szalone myśli przychodziły mi do głowy. Niespodziewanie do Warszawy przyjeżdża siostra matki Stanisławy – Józefa Karczewska. Karczewska mieszka w Ciechanowie i tam – z pomocą córki i siostry – prowadzi czteroklasową pensję dla dziewcząt. To ulubiona ciotka, więc zrozpaczona Stanisława, która nie wie, co począć ze swoim życiem, prosi ją o kilkudniową gościnę. Ciotka się, oczywiście, zgadza. I oto ta decyzja wyjazdu na parę dni, tak błaha z pozoru, zaważyła na całym moim przyszłym losie.
Obie ciotki wysłuchawszy Stanisławy, zaproponowały, by skończyła kursy pedagogiczne (miała tam do zaliczenia tylko egzaminy) i została nauczycielką na pensji w Ciechanowie. Mogłaby też dawać lekcje gry na fortepianie, bo kilka pensjonarek jest zainteresowanych nauką gry na tym instrumencie. Propozycja Ciotek trafiła mi do przekonania, czułam się do niej przygotowana. W Konserwatorjum po dwóch latach pobytu przeszłam przedmioty teoretyczne całkowicie, a biegłość taka, jaką mieć powinna pianistka, była dla mnie nieosiągalna. Z nauką śpiewu rozstałam się tragicznie nazawsze. Po dłuższym rozważeniu doszłam do przekonania, że droga pedagogiczna jest jedyną, jaką iść winnam, tak ze względu na zamiłowanie, jak pewne już poważne przygotowanie.
Pozostało do zmiany planów przekonać ojca. Piotr Biernacki upierał się początkowo, by Stanisława jednak skończyła konserwatorium, ale zrezygnował po rozmowie z profesorami. Chciał tylko, by córka zdała wszystkie egzaminy w Instytucie Muzycznym Warszawskim; chodziło o to, by miała zaliczone dwa lata studiów. Stanisława zdaje więc egzaminy w konserwatorium, a także kończy egzaminami kurs pedagogiczny.
Wakacje, jak zawsze, spędza z rodziną w Płocku.
Umiłowanie wszystkiego, co polskie
We wrześniu 1883 roku Stanisława Biernacka przyjeżdża do Ciechanowa. Na pensji ciotki Karczewskiej Stanisława uczy przedmiotów polskich w klasie czwartej i francuskiego w trzeciej. W rzeczywistości język polski obejmował historię Polski, krajoznawstwo, literaturę polską, stylistykę i gramatykę. W ogóle mogę to bez przechwałki stwierdzić, że wszystko co robiłam było jakby prześwietlone ideą szerzenia poczucia umiłowania wszystkiego, „co polskie, co nasze”, jak mówi poeta.
Nie rezygnuje z, jak ją nazywa, „roboty społeczno-politycznej”. Szybko nawiązuje kontakty z ciechanowskimi działaczami narodowymi i już nie w stolicy, ale na prowincji – wśród zagrodowej szlachty i chłopów - kolportuje polskie książki i pisma, przekonuje o konieczności zachowania polskości poprzez naukę ojczystego języka i jego historii. W sierpniu 1884 roku awansuje - dozwolono mi wejść wgłąb organizacji, to znaczy polecili ciechanowskiej grupie wprowadzić mnie do zarządu sekcji oświatowej z prawem głosu w sprawach oświaty tajnej.
Jak się okazało, w Ciechanowie działacze skupiali się w pozornie niewinnej organizacji teatru amatorskiego. Na tak zwane próby przyjeżdżali członkowie organizacji z pobliskich majątków. Teatr amatorski był podstawą materjalną i moralną terenowej organizacji Ligi.
Role zostały rozdane
Ciechanowskiemu teatrowi Stanisława Wroncka poświęca w swoich wspomnieniach bardzo dużo miejsca. Funkcję reżysera, ze względów bezpieczeństwa, powierzono niejakiemu Majewskiemu - komisarzowi włościańskiemu; jego matka była Rosjanką, a ojciec Polakiem, który wychował syna w polskim duchu. Teatr nasz stał się instytucją prawie, do której należenie było uważane za zaszczyt. Regulamin był bardzo surowy, nie było miejsca na niestosowne zachowanie się. Dzięki sprężystości Majewskiego, jeżeli idzie o ludzi, to był to zespół prawdziwie kulturalny, ideowy, ożywiony zapałem służenia sprawie i karny, co znów wykluczało wszelkie niesnaski i komeraże tak często spotykane w tego rodzaju zespołach.
W listopadzie 1883 roku aktorzy amatorzy zaczęli próby do nowej sztuki - „Jesienią”, której premierę planowano na Boże Narodzenie. Role zostały rozdane i na pierwszej próbie dowiedziałam się, że partnerem moim, grającym rolę mego narzeczonego był pan Bronisław Wroncki, urzędnik kolejowy, którego już uprzednio poznałam w towarzystwie u państwa Grabińskich, których córce, Anieli, dorosłej panience dawałam lekcje muzyki.
Wronccy pochodzą w Lublina. Bronisław jest starszy od Stanisławy o 10 lat. Jego rodzice – Leopold i Paulina z Warchockich mieszkają w Opinogórze, gdzie Leopold jest zarządcą majątku Krasińskich. 27-letni Bronisław to najmłodsze dziecko Wronckich; ma dwóch braci i siostrę.
Stanisława przyznaje w swoich wspomnieniach, że Bronisław zwrócił jej uwagę od pierwszego spotkania u Grabińskich. Chciała wiedzieć wszystko o jego dotychczasowym życiu, zainteresowaniach, poglądach. On był tkliwy, serdeczny; troszczył się o jej zdrowie, wygląd, przyjemności i upodobania. Zaręczyli się po dziesięciu miesiącach znajomości, wiosną 1884 roku.
W niedzielę, 24 maja cz. 2.















Napisz komentarz
Komentarze