
Historyczny awans Rosy Radom do półfinału Tauron Basket Ligi stał się faktem. Jak ocenisz rywalizację z Anwilem w ćwierćfinale?
- Była bardzo zacięta, rozstrzygnęła się dopiero w piątym pojedynku. To co w niedzielę działo się w Hali Mistrzów, to było coś pięknego. Przy tak super dopingujących kibicach chce się grać w koszykówkę. Wiedzieliśmy, że mamy nieco szerszą ławkę od Anwilu i że oni są już zmęczeni, ale pokazali kawał dobrego basketu i jestem pełen uznania dla tych chłopaków. Ja jestem zadowolony i szczęśliwy z naszego awansu, to jest historyczny sukces, ale nie spoczywamy na laurach i walczymy dalej!
Co się stało w końcówce meczu? Kibiców mogliście przyprawić o szybsze bicie serca.
- Zaczęło się od mojego niecelnego layupa. Gdybym trafił, to by już w zasadzie zakończyło sprawę, ale ważny jest finisz i nie to jak się zaczyna, tylko jak kończy. Najważniejsze, że wygraliśmy i jesteśmy w półfinale.
W półfinale czeka na was PGE Turów Zgorzelec, rywal trudny, ale chyba nie jesteście bez szans w tym starciu?
- Rywal trudny, ale będziemy walczyć. Nie patrzymy na to, że rywal jest wyżej notowany i będziemy starać się robić swoje. Jedziemy tam po to, żeby wygrać chociaż jeden mecz. Mam nadzieję, że będą to zacięte pojedynki. Oba spotkania będą transmitowane w telewizji i chciałbym, żeby kibice mogli nacieszyć oczy naszą grą.













