- Nie wierzymy, że w wyborach uzyskaliśmy niewiele ponad 4 procent głosów. Przychodzi do nas mnóstwo ludzi z informacjami, że głosowali na jakiegoś kandydata, a później w komisji głosów na niego nie stwierdzono. Tak było choćby z jednym z naszych kolegów, który kandydował. Wraz z rodziną oddał na sibie sześć głosów. Komisja podała, że zdobył on tylko trzy głosy - tłumaczyła rzecznik KNP w Radomiu Ewa Zajączkowska.
- Państwowa Komisja Wyborcza realizuje postulat Stalina: Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy - dodał Waldemar Rajca, szef radomskiego KNP. - W Radomiu w porównaniu z 2010 rokiem ilość głosów nieważnych wzrosła o 200-270 procent. To absurd!




- Mamy do czynienia z nowotworem demokracji. Ten nowotwór ma zielony kolor PSL-u i rozlał się dziś na całą Polskę. Jedyne co możemy robić, to manifestować. Planujemy też złożenie petycji do magistratu o ponowne przeliczenie głosów w Radomiu. Nie możemy dopuścić do tego, żeby wyborczą aferę zamieść pod dywan. Nie pozwolimy, żeby robili sobie z nas jaja! - apelowała pod urzędem.
KNP wsparli podczas manifestacji przedstawiciele Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy mówili o potrzebie zmiany skompromitowanych elit w kraju.















