Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord Radom 29 lat z Wami Radio Rekord Radom 29 lat z Wami
wtorek, 23 grudnia 2025 01:08
Reklama

Okradziono działkę chorego Bartka z Radomia

Wielokrotnie pisaliśmy o tym, jak chory Bartuś Juszczak dzielnie walczy z chorobą oraz o wsparciu jakie rodzina otrzymuje od ludzi dobrej woli. Tym razem jednak w życiu chłopca i jego rodziny pojawiły się trudne chwile. Działka, na której czteroletni Bartuś miał się bawić została okradziona.

[gallery id=1604]

Z piątku na sobotę doszło do kradzieży sprzętów ogrodowych na działce należącej do rodziny chorego Bartka Juszczaka z Radomia. Do zdarzenia doszło na ogródkach działkowych za cmentarzem na Firleju, przy ulicy Witosa. Rodzina jest zrozpaczona. - To miało być bezpieczne miejsce, w którym wspólnie mieliśmy spędzać czas – mówi Aneta Juszczak, mama chłopca. - Jesteśmy załamani, gdzie teraz mamy zrobić plac zabaw dla syna, żeby mógł się bezpiecznie bawić?

Działka została specjalnie kupiona dla Bartka, aby mógł się w spokoju bawić. Chłopiec jest ciężko chory, ponieważ zdiagnozowano u niego cykliczną neutropenię, – chorobę szpiku kostnego, powodującą całkowity zanik odporności. Z tego powodu jego kontakt z otoczeniem często może być niebezpieczny i zagrażać jego zdrowiu i życiu. Rodzina chciała stworzyć swojemu synowi spokojne miejsce, gdzie mógłby spędzić czas na świeżym powietrzu. To był jedyny bezpieczny plac zabaw dla Bartka. Niestety teraz już nie jest.

- W piątek mąż z synem robili piaskownicę, była świetna zabawa. W sobotę, mieliśmy dalej kontynuować pracę. Mąż rano pojechał na działkę i zastał wyłamane drzwi. Zniknęły przede wszystkim narzędzia ogrodowe i wózek do przewożenia piachu. Sprawę zgłosiliśmy od razu na policję – wyjaśnia zdruzgotana mama chłopca.

Działka należąca do państwa Juszczaków została okradziona po raz kolejny. Niestety nawet plakat Bartusia na drzwiach z prośbą nie powstrzymał złodziei. - Ktoś zrobił to z premedytacją, bo wiedział, że działka należy to ciężko chorego chłopca -  tłumaczy Aneta Juszczak. - Spotkała nas duża przykrość, ale tu nie chodzi o pieniądze.  Dzieciom ta działka bardzo się podobała, a  teraz mam duży dylemat, czy będziemy tam jeździć. Po prostu boję się o  bezpieczeństwo i psychicznie nie czuję się tam dobrze. To miał być nasz azyl.

Rodzina czuję się w tej sytuacji bezradna, ponieważ ulubione i przede wszystkim bezpieczne miejsce Bartusia do zabawy zostało zniszczone. Teraz chłopiec nie ma, gdzie spędzać czasu na powietrzu. Rodzice niestety już nie mają pomysłu, gdzie mogliby stworzyć  bezpieczny plac zabaw dla swojego syna.



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama