Ponadzakładowy Układ Zbiorowy Pracy dla pracowników administracji publicznej oraz obsługi w radomskich szkołach i przedszkolach został podpisany w 1998 r. Od tego czasu był praktycznie niezmieniany, z wyjątkiem pięciu dodatkowych protokołów. W połowie zeszłego roku układ został zawieszony do 31 grudnia - miasto zawarło w tej sprawie porozumienie ze związkami. Wszystko po to, aby wypracować nowe porozumienie, którego - jak już wiemy - nie ma. W minionym tygodniu prezydent Radosław Witkowski poinformował, że z dniem 1 marca wypowiada Ponadzakładowy Układ Zbiorowy. Będzie on jednak jeszcze obowiązywał przez najbliższe pół roku, bo tyle wynosi okres wypowiedzenia. - To układ, którego zapisy są skostniałe i nie odpowiadają obecnym realiom rynku pracy. Prosty przykład: w układzie jest zapis palacza kotłowego, w sytuacji, gdy realia dzisiejszych placówek oświatowych są takie, że takie stanowisko jest absolutnie zbędne. Kilkukrotnie rozmawialiśmy ze związkami zawodowymi by te zapisy uaktualnić, by odpowiadały dzisiejszej rzeczywistości gospodarczej. Niestety, związki nie były otwarte i nie przyjęły pozytywnie naszych postulatów - mówi Katarzyna Kalinowska, wiceprezydent Radomia.
Publicznie głos w tej sprawie zabrał Andrzej Stępnikowski, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność"-80 Pracowników Oświaty i Wychowania. Stwierdził, że związki czują się oszukane, ponieważ przy zawieszeniu Ponadzakładowego Układu Zbiorowego w minionym roku wiceprezydent Katarzyna Kalinowska zapewniała, że jeśli związki poprą tą decyzję, układ nie będzie w przyszłości wypowiedziany. - Nie można kosztem pracowników administracji i obsługi spłacać długów miasta Radomia. To nieprzyzwoite. Ci ludzie mają rodziny, należy uszanować ich pracę. Ja podejrzewam, że pani Kalinowska nie wie, jak wygląda praca pracowników administracji i obsługi, bo jest ekonomistą, a ekonomista zawsze szuka pieniędzy - stwierdza Stępnikowski.
Wiceprezydent Katarzyna Kalinowska zapewnia, że wypowiedzenie układu nie spowoduje obniżek wynagrodzeń pracowników. - Z punktu widzenia ich zarobków, nie zmieni się absolutnie nic na niekorzyść. Na tym zabiegu pracownicy obsługi i administracji mogą jedynie zyskać. Na tym nam zależy, aby mieli poczucie stabilności finansowej i tego, że wypowiedzenie układu nie oznacza dla nich ubytku w ich wynagrodzeniach. Wszyscy ci, którzy pracują w sferze obsługi i administracji w szkołach i przedszkolach, mogą czuć się bezpiecznie i stabilnie. Zarówno pod kątem utrzymania zatrudnienia, jak i finansowym - tłumaczy Kalinowska. - To jest nieprawda. Jak wynagrodzenia się nie zmienią, skoro układ zbiorowy kasuje dodatki funkcyjne, premie. Ci pracownicy mogą być tych dodatkowych środków pozbawieni. Władze kasują układ, bo chcą, żeby pracownicy mieli zasadnicze, minimalne wynagrodzenie. Pani Kalinowska po prostu kłamie. Nie ma takiej możliwości. Po co rozwiązywała układ zbiorowy, skoro pracownik będzie zarabiał więcej, niż przed układem? Nie róbmy z ludzi czy związków zawodowych osób, które nie znają się na przepisach prawa - odpowiada Stępnikowski.
Jak dodaje Stępnikowski, cała sytuacja może dotyczyć ok. 1,5 tys. pracowników. Każdy z nich może miesięcznie stracić od tysiąca do nawet półtora tysiąca złotych. Przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność"-80 Pracowników Oświaty i Wychowania nie wierzy też w zapewnienia dotyczące tego, że pracownicy niepedagogiczni nie stracą pracy. - Pani Kalinowska ustali inne normy zatrudnienia. Nie będzie to 750 metrów do sprzątania dla sprzątaczki, tylko 1500 metrów albo 1150 metrów, jak było to w protokole dodatkowym. Ci ludzie będą zwolnieni, my to wiemy. To pokazuje brak szacunku pani Kalinowskiej do pracy. Nie wie, jak ciężka to praca. Czy ktoś ma badania na wysokościach do mycia okien? Podczas pracy ktoś może spaść, a pani Kalinowska mówi, że oni nie pracują? Za pracę należy się godna płaca - mówi stanowiczo Stępnikowski.
I żeby tak było, Stępnikowski zapowiada stworzenie regulaminu wynagradzania pracowników niepedagogicznych. - Problem może być tylko taki, że mogą być jakieś naciski na dyrektorów szkół. Inną kwestią jest to, że jeśli wszystkie trzy związki podpiszą ten regulamin to dyrektor nie będzie miał wyjścia i będzie musiał podpisać taki dokument ze związkami zawodowymi. Miasto nie będzie miało tu już nic do powiedzenia. Miasto było negocjatorem układu zbiorowego, ale regulaminy wynagradzania zawierane są tylko na linii związki zawodowe - dyrektorzy - tłumaczy.
Przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność"-80 Pracowników Oświaty i Wychowania nie wyklucza, że pracownicy niepedagogiczni w kolejnych miesiącach - w ramach protestu - mogą prowadzić strajk włoski lub pikietę przed Urzędem Miejskim w Radomiu.
