Wystawa „Ślady – Wałowa” to pomysł grupy regionalistów, którzy od roku prowadzą facebookowy profil ŚLADY - historia radomskich Żydów. - Przypominamy o historii Radomia, o tej bardzo ważnej jej części, czyli o dziejach blisko 30 proc. mieszkańców Radomia będących Żydami. Dzisiaj nie ma już Żydów w Radomiu, nie ma komu o tym opowiadać i my staramy się tę pustkę wypełnić – mówi Renata Metzger, autorka koncepcji ekspozycji. - Wystawę montowaliśmy w symbolicznym czasie. 16 sierpnia to bardzo smutna data. 16 sierpnia 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację dużego getta, czyli tego miejsca przeznaczonego dla Żydów skupionych wokół ul. Wałowej. To się tak nazywa potocznie - „likwidacja”. Używane jest to słowo i przez historyków, i przez innych badaczy, i przez samych świadków historii. Natomiast musimy zdawać sobie sprawę z tego, że za tym słowem stoi zagłada. Z prawie 30 tys. żydowskich mieszkańców Radomia ocalał procent. To pokazuje jak wielka była skala tej tragedii. Mamy nadzieję, że ta wystawa przyczyni się do przybliżenia mieszkańcom Radomia historii Wałowej pełnej życia przed 1939 rokiem i zamordowanej przez Niemców. Przy tej okazji chcemy raz jeszcze serdecznie podziękować parafii św. Jana i ks. proboszczowi Mirosławowi Nowakowi za udostępnienie miejsca.
Reprodukcje archiwalnych zdjęć i dokumentów zawisły na ogrodzeniu współczesnego parkingu; przed wojną stały tu tętniące życiem, gwarne kamienice. Taką właśnie Wałową – ludną, gwarną, zaaferowaną, z charakterystycznymi, murowanymi jatkami pokazuje pierwsza część wystawy. Druga część - to rządy w Radomiu Niemców i ich plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Obie części oddziela symbolicznie i realnie – brama. Ta tej prowadzącej na parking powieszono reprodukcję fotografii przedstawiającej bramę dużego getta.
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum im. Jacka Malczewskiego i Tomasza Staniszewskiego, od ponad 30 lat kolekcjonującego artefakty związane z historią naszego miasta. - Ta kolekcja już jest naprawdę duża i bardzo znacząca, jeśli chodzi o udokumentowanie życia społeczności żydowskiej w Radomiu – zdradza Tomasz Staniszewski. - I cieszę się, że przy okazji takich projektów mogę się dzielić z mieszkańcami naszego miasta i nie tylko swoimi zbiorami. Także w formie właśnie takich wystaw, a w przyszłości również, mam nadzieję, że powstanie co najmniej wirtualne muzeum, gdzie będzie można zobaczyć tę starą ikonografię.
Renata Metzger jest przekonana, że przypominanie o historii żydowskiego Radomia jest potrzebne. - Kiedy wieszaliśmy fotogramy, przystanęło kilka dorosłych osób. Byli zaskoczeni, że w Radomiu byli w ogóle Żydzi, że tu było getto... Pytali, co się stało z Żydami po likwidacji getta. I to było takie zaskakujące – nie ukrywa autorka koncepcji wystawy. - Wiele osób przystaje, pyta... Zdarzyła nam się też niesamowita historia. W ubiegłym tygodniu wieczorem zobaczyłam trzy osoby studiujące wystawę. Zapytałam, czy mogę im jakoś pomóc i co się okazało? Esther Zajdenweber, jej mąż Moshe Goldwaser i córka Yael Goldwaser przyjechali z Francji, z Paryża, a ich rodziny pochodziły właśnie z Radomia. To było niesamowite spotkanie, bo ani ja się ich nie spodziewałam, ani oni się nie spodziewali się, że taką wystawę znajdą, że znajdą kogoś, kto im opowie o historii Radomia.
Rodzina Zajdenweberów była silnie rozgałęziona. Najbliżsi Esther mieszkali przy ul. Żeromskiego 13, mieli firmę transportową. Dalszych przodków w Radomiu, w tym i Zajdenweberów, miał również Moshe. Kuzyni Zajdenweberowie mieszkali też na Wałowej, m.in.. w kamienicy pod numerem drugim. Tu mieli sklep z farbami. - To się wydaje wręcz nieprawdopodobne, ale nasi goście zauważyli, że na jednym ze zdjęć, ukazującym bramę do getta i kamienice na Wałowej, został uchwycony ktoś z rodziny Zajdenweberów. Na balkonie kamienicy Wałowa 2 stoi chłopiec, być może młody mężczyzna – opowiada Renata Metzger.
Ekspozycja powstała dzięki wsparciu Fundacji Kultura dla Tolerancji.
















Napisz komentarz
Komentarze