Przypomnijmy: Michał Karbownik udanie zadebiutował w Legii Warszawa w sezonie 2019/2020. W połowie następnej kampanii przeniósł się do angielskiego Brighton & Hove Albion i od tego czasu więcej czasu spędza na ławce rezerwowych, niż na boisku. W związku z ogromną konkurencją w składzie angielskiej ekipy, Karbownik przed startem tego sezonu na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu przeniósł się do mistrza Grecji, Olympiakosu SFP.
O ile początek naszego zawodnika był bardzo udany, tak w kolejnych tygodniach Karbownik otrzymywał coraz mniej czasu i z zawodnika podstawowej jednostki stał się jedynie zmiennikiem. Potem przyszła kontuzja, która wyłączyła go z gry na kilka tygodni. Po powrocie wcale nie jest mu łatwiej, a jak się okazuje, perspektywy nie są lepsze.
Wszystko przez to, że grecki klub Polaka... po prostu już nie chce. Władze Olympiakosu postanowiły, że nie skorzystają z opcji wykupu i tym samym nie chcą już na niego stawiać. Karbownik nie może zmienić klubu, ponieważ okienko transferowe jest już zamknięte, poza tym w tym sezonie występował już w dwóch drużynach (nie może być zarejestrowany w trzeciej).
Efekt? Karbownik może teraz liczyć głównie na występy w drugim zespole Olympiakosu. - Olympiakos podjął decyzję, że nie wykupi Michała i nie będzie w niego dalej inwestował. Znamy sytuację, wiemy, gdzie jesteśmy. Takie rzeczy się w piłce dzieją. Do maja musimy zostać w Pireusie. Zmienilibyśmy klub zimą, gdyby nie mecz Pucharu Ligi Angielskiej, który Michał rozegrał jeszcze przed wypożyczeniem do Olympiakosu. To jedno spotkanie skomplikowało wszystko. W innym wypadku w styczniu wykonalibyśmy ruch, bo są kluby, które dalej są zainteresowane Michałem. Ale jesteśmy zblokowani i musimy zostać do końca kontraktu w Grecji - tłumaczy Mariusz Piekarski, menadżer Karbownika w rozmowie z serwisem Łączy Nas Piłka.















Napisz komentarz
Komentarze