Łukasz Kościelniak
Grupa kilkunastu przedstawicieli środowisk politycznych, przedsiębiorców, nauczycieli czy medyków zebrała się, aby wyrazić swój sprzeciw przeciwko planom wprowadzenia w naszym kraju ustawy, która zmuszałaby obywateli do szczepień. Wedle jej założeń, pracodawcy i przedsiębiorcy mieliby również możliwość sprawdzania paszportów covidowych.
- Jesteśmy przeciwni jakiejkolwiek segregacji, zarówno w kontekście tego, kto jak się ubiera, jakie ma wyznanie, ale także tego czy jest zaszczepiony. Warto dodać, że lekarze sami namawiają do tego, żeby dbać o swoje zdrowie psychiczne, żeby żyć normalnie, bo dzięki temu zmniejsza się prawdopodobieństwo zachorowania. Sprawy kierowane do sądu w sprawie braku maseczek są umarzane, a to pokazuje, że mandaty i polityka państwa są bezprawne - mówił Krystian Amanowicz z Konfederacji. - Sprzeciwiamy się nielegalnym ustawom i rozporządzeniom covidowym. Rząd zmusza nas do tego, żebyśmy zostali w domach czy stawiali w oddzielnych kolejkach - dodawał Dawid Nowak, z partii Korwin.
- Nie ma zgody społecznej na przymusowe szczepienie naszych dzieci. Nie ma naszej zgody, żeby rząd rękami pracodawców wprowadzał apartheid wśród pracowników. Apeluję do rządzących, żebyście nie dzieli społeczeństwa, a do narodu polskiego o to, żebyście nie dali się podzielić. Wolny wybór, a nie przymus - tłumaczył Rafał Czubak, przedstawiciel Konfederacji Korony Polskiej.
Pikieta miała charakter otwarty, dlatego też każdy chętny mógł zabrać głos. Jednym z przedstawicieli świata biznesu była restauratorka Ewa Gutkowska, która swój lokal otworzyła w czasie pandemii. - Nie mam zamiaru naruszać czyjejś prywatności. Gość przychodzi do restauracji, żeby odpocząć, zjeść, spotkać się. Segregowanie 20-30% ludzi zaszczepionych i niezaszczepionych jest bezsensowne, na dodatek nikt nie dał nam pomysłu, jak to sprawdzać - wyjaśniała.
Przeciwko obowiązkowi szczepień protestują medycy. W ich imieniu głos zabrała Paulina Poneta, pielęgniarka Radomskiego Szpitala Specjalistycznego. - Dostaję wiadomości od medyków, którzy nie mogą, nie chcą lub boją się przyjąć ten preparat, a także tych, którzy nie chcą trzeciej i kolejnej dawki. Stajemy przed wyborem: praca albo zdrowie. Wczoraj (w piątek, 21 stycznia - przyp. red.) dyrekcja Radomskiego Szpitala Specjalistycznego wystosowała pismo do swoich pracowników z informacją o obowiązku zaszczepienia do 1 marca br. Na osoby, które nie poddadzą się szczepieniu może zostać nałożona kara w wysokości do 10 tys. zł. O decyzji poinformował dyrektor Radomskiego Szpitala Specjalistycznego - tłumaczyła Poneta.
Jak dodaje Poneta, cała sytuacja związana z koronawirusem ma bardzo negatywny wpływ na środowisko medyczne.
- Wielogodzinne oczekiwanie na wyniki testów na obecność koronawirusa, również w stanie zagrożenia życia i zdrowia stały się dla nas codziennością. Z powodu trwającego od miesięcy zakazu odwiedzin w szpitalach ludzie umierają w samotności, często po kilkutygodniowych pobytach, bez pożegnania, bez rodziny, bez bliskich. Zostajemy w imię walki z wirusem pozbawieni nie tylko podstawowych praw, ale również ludzkiej godności - mówiła Poneta. - Pacjenci wielokrotnie są szantażowani odmową dostępu do leczenia jeśli się nie zaszczepią, traktowani z pogardą, dystansem, jako zło konieczne. Wiele razy byłam świadkiem takich sytuacji.
Protest miał również zwrócić uwagę na problem nauki zdalnej. - Dlaczego mamy skazywać dzieci na nienormalne dzieciństwo? Zabrali naszym dzieciom dzieciństwo w marcu 2020 roku i nikt nic z tym nie robi. Niektórzy rodzice sami testują dzieci. Po co? Po to, żeby dziecko uzyskało wynik pozytywny i było leczone paracetamolem, bo tak zalecił lekarz? - pytała Barbara Bugaj-Groszek ze Stowarzyszenia Nauczyciele Dla Wolności.
Bugaj-Groszek krytykowała również politykę polskiego rządu w kwestii wysyłania osób na kwarantannę. - Dlaczego mam być na kwarantannie, jeśli nie chcę przyjąć preparatu? Preparatu, bo nie można nazwać szczepionką czegoś, co nie jest dokładnie przebadane i czegoś, co nie ochroni całkowicie przed zarażeniem? Jakim prawem mam być na kwarantannie, jeśli dziecko w ostatniej ławce jest chore, skoro nie miałam z nim kontaktu? Dlaczego mam wychodzić z sali co 15 minut, żeby dyrektor na kamerze widział, że nie ma 15 minut ciągłego kontaktu? - zwracała uwagę przedstawicielka Stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności.
Napisz komentarz
Komentarze