Przed tygodniem w „Elektrowni” wystąpił zespół Nene Heroine, który dopiero zdobywa popularność. Tym razem zaprezentowała się grupa Alameda 5, znana już szerszej publiczności. Choćby dzięki dwóm wydanym płytom. Ale w przypadku obu koncertów publiczność miała okazję wysłuchać niecodzienną muzykę, pełną nowatorskich brzmień.
W przypadku Nene Heroine więcej było jazzu i improwizacji. Z kolei Alameda lubuje się w mechanicznych, postindustrialnych brzmieniach i łagodzących je klawiszach. Ale nie zawsze tak było. Alameda 5 powstała sześć lat temu. W 2015 r. wydała debiutancką płytę pod tytułem „Duch tornada”. Na kolejne wydawnictwo fani Alamedy musieli poczekać do 2019 r. Wtedy to zespól zaprezentował krążek zatytułowany „Eurodrome”.
- To zupełnie inne płyty – mówi Jakub Ziołek, lider Alamedy.- W międzyczasie sporo zmieniło się w naszej muzyce. Teraz znacznie mniej jest u nas jazzu. Za to dużo więcej rytmu i ogólnie mówiąc pop music. Ziołek gra na gitarze, podobnie jak Mikołaj Zieliński. W zespole są też perkusista Jacek Buhl i zajmujący się instrumentami perkusyjnymi Rafał Iwański oraz grający na syntezatorach Łukasz Jędrzejczak. - Lista grup, których słuchamy jest bardzo długa – zaznacza Jędrzejczak. – Od Papa Dance po zespoły awangardowe.
Cyfra 5 w nazwie grupy oznacza po prostu liczbę muzyków tworzących grupę. W Radomiu wystąpił kwintet, ale pytanie ile osób zagra w przyszłości pozostaje zagadką. Tak jak muzyka, w której kierunku podąży Alameda.















Napisz komentarz
Komentarze