Mieszkańcy budynków zostali wprawieni w osłupienie, gdy ujrzeli rozciągniętą siatkę wzdłuż jedynego wjazdu od ulicy Armii Krajowej. Od razu zaczęli interweniować w tej sprawie u miejskich drogowców oraz w innych instytucjach, między innymi Straży Miejskiej. O swoim kłopocie powiadomili też naszą redakcję.
"Ulica Armii Krajowej stanowiła jedyną możliwość dojazdu, bo przejazd przez
chodnik koło prywatnej przychodni stomatologicznej nie można nazwać dojazdem.
Karetka, a tym bardziej wóz straży pożarnej na pewno nie dojedzie, po prostu
tamtędy się nie zmieści." - napisali w mailu przesłanym do naszej redakcji oburzeni mieszkańcy obu bloków.
- Przecież to jest chodnik, a nie droga dla samochodów. Budowa wiaduktu ma ponoć zakończyć się pod koniec roku i przez tyle miesięcy mamy jeździć po tych wertepach, spychając stąd pieszych? - pyta podirytowany pan Janusz, jeden z lokatorów bloku przy ulicy Armii Krajowej 1, którego spotkaliśmy na miejscu.
Mieszkańcy bloków nie widzą efektu swoich interwencji i twierdzą, że miejscy drogowcy w ogóle nie interesują się ich problemem. - Czy będziemy lekceważeni do czasu, aż coś się stanie, na przykład nie będzie mogła dojechać drabina strażacka lub ktoś zostanie potrącony przez samochód? - pyta jeden z mieszkańców.
Rzecznik prasowy miejskich drogowców zapewnia, że zmiana organizacji ruchu w tym rejonie Prędocinka była poprzedzona wizjami w terenie oraz konsultowana z policją. - Zdajemy sobie sprawę z niedogodności, dołożymy jednak starań, aby potrwały jak najkrócej - mówi Dariusz Dębski.
NASZ KOMENTARZ
Wyszło jak zwykle...
W piątek nad ranem wybrałem się specjalnie na skrzyżowanie ulic Armii Krajowej i Wyścigowej, żeby zobaczyć, jak wygląda oznakowanie objazdów oraz organizacja robót na placu budowy wiaduktu. Nie ukrywam, że byłem pozytywnie zaskoczony tempem prac, jak i zabezpieczeniem rozległego terenu budowy przed dostępem nieupoważnionych osób. Niemal szok wywołała u mnie troska o pieszych - wykonawca wytyczył dla nich dwie trasy obejścia miejsca robót (są utwardzone, oznakowane!). Niestety, szybko okazało się, że musi być jak zwykle, czyli po radomsku... Wniosek nasuwa się bardzo prosty - nie można chwalić drogowców za wcześnie!
Marcin Walasik














