
Nie wiadomo na ile wizyta na meczu najwyższych władz polskiej koszykówki z prezesem PZKosz. Grzegorzem Bachańskim i prezesem PLK Jackiem Jakubowskim podziałała deprymująco na graczy obu zespołów, ale faktem jest, że znacznie lepiej w mecz weszli goście. Korzystając z dobrej skuteczności na obwodzie "pokarali" Rosę trójkami, dołożyli kilka punktów z osobistych i półdystansu, co dało przewagę już na początku.
Widząc niemoc swojego zespołu, trener Mariusz Karol zaryzykował wystawiając do gry niski skład i przez jakiś czas pomysł ten zdawał egzamin. Kiedy goście zaczęli jednak wykorzystywać przewagę wzrostu, znów odbudowali dystans.
Druga kwarta to już powolne, ale systematyczne odrabianie strat przez radomian. Ciężar gry wzięli na siebie Marcin Kosiński i Artur Donigiewicz, a akcja trójki Paweł Piros, Donigiewicz, Hubert Radke zakończona wsadem tego ostatniego, tylko dodała skrzydeł gospodarzom.
Po przerwie górę wzięła już rutyna gości. Nawet w ostatniej odsłonie widowiska, kiedy Start uzyskał 14 punktów przewagi, a Rosa niemal doszła na remis, to do przyjezdnych należało ostatnie słowo. Trochę w tym winy samych koszykarzy z Radomia, bo mieli kilka szans na dogonienie rywala, ale za każdym razem zabrakło zimnej krwi.
Różnica na korzyść Startu mogła być oczywiście mniejsza, ale taktyka z końcówki nie zdała egzaminu, bo gracze z Gdyni bezbłędnie wykonywali rzuty wolne.
ROSA RADOM -START GDYNIA 72:80 (21:27, 18:15, 11:17, 22:19)
Rosa: Radke 19 (1), Donigiewicz 17 (1), Kosiński 17 (1), Kardaś 4, Nikiel 2 oraz Kapturski 6, Piros 5 (1), Zalewski 2, Cetnar 0.
Start: Kostrzewski 22 (3), Mordzak 17 (1), Wojdyła 13 (1), Śmigielski 7, Andrzejewski 7 oraz Malczyk 7 (1), Szpyrka 5, Krajniewski 2, Młynarski 0, Lisewski 0.














