
Podopieczni trenerów Piotra Ignatowicza i Marka Łukomskiego nie mogli złamać przeciwnika, głównie za sprawą kiepskiej skuteczności na obwodzie. Zaledwie jedna celna trójka autorstwa Pawła Wiekiery obrazuje dokładnie, że bez pewnej ręki za linią 6,75 m ciężko zbudować solidną przewagę. Brak "miary" i dokładności można z całą pewnością usprawiedliwić bardzo ciężkimi treningami, które zaaplikowali szkoleniowcy w ostatnim tygodniu zawodnikom.
Dobra gra Huberta Mazura, Marka Miszczuka i Artura Mikołajko sprawiła, że Polonia do końca spotkania była w grze. W końcówce meczu, każda z drużyn chciała przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Emocje sięgnęły szczytu. Na szczęście radomianie utrzymali nerwy na wodzy. Celnie egzekwowane przez ROSĘ rzuty osobiste w ostatnich sekundach gry, były kluczem do zwycięstwa.
Choć styl gry w ataku pozostawia jeszcze sporo do życzenia, cieszy na pewno bardzo dobra postawa w defensywie. Radomianie w żadnej z kwart nie oddali więcej niż 18 oczek. Szczególnie korzystnie ten element prezentował się w pierwszej połowie, gdzie traciliśmy odpowiednio 11 i 13 punktów. Więcej defensywnych obowiązków miał tym razem kapitan ROSY Piotr Kardaś, który na zmianę z Arturem Donigiewiczem uprzykrzali życie wspomnianemu już Mazurowi. Szwankowała jeszcze komunikacja i pomoc w obronie przy zasłonach przeciwnika, ale jeśli ten element w krótkim czasie da się poprawić, ROSA znowu powinna być trudną do sforsowania drużyną.
Radomianie świetnie wypadli w walce na obu tablicach zupełnie dominując ten element gry (42:26). Szczególnie dobrze w strefie podkoszowej zafunkcjonował Michał Nikiel, który uzbierał ostatecznie 12 zbiórek na obu deskach.
W najbliższą środę, radomianie rozegrają jeszcze wyjazdowy mecz II rundy Pucharu Polski z UKS-em Siemaszka.
ROSA Radom vs Polonia Przemyśl 61:57 (14:11, 16:13, 13:15, 18:18)














